Christine Lagarde uznaje to za powrót do „starych metod”, których siłą napędową jest brak umiarkowania. Wezwała ona pozostałe rządy G20, aby przestały „ociągać się” i wprowadziły ograniczenia dla praktyk płacowych, które zachęcają do podejmowania ryzyka.

„Uważam za absolutnie haniebne, że nadal będą wypłacane premie za okres kilku lat, podobnie potępiam powrót do starych reguł bez dostatecznego związku między wysokością wynagrodzenia a wynikami firmy i zarządzaniem ryzykiem” – powiedziała Lagarde w wywiadzie dla „Financial Times”.

Niektóre banki globalne, w tym Citigroup, Deutsche Bank i Nomura, dalej oferują wieloletnie gwarancje w celu przyciągnięcia nowych pracowników i utrzymania przy sobie dotychczasowych. Instytucje te twierdzą, że wspomniane praktyki są stosowane wyłącznie wobec najbardziej utalentowanych fachowców. Banki francuskie zgodziły się zerwać z taką praktyką, uzależniają one premie od długotrwałej rentowności a także wprowadziły klauzule umożliwiające cofnięcie premii. Jeśli banki nie zastosują się do obecnych wymagań, wówczas mogą otrzymać polecenie zwiększenia kapitału.

Brytyjski regulator usług finansowych, Financial Services Authority, przypomniał w tym tygodniu bankom, że mogą im grozić wysokie kary, jeśli menedżerom w tych bankach przyznano gwarantowane premier na okres dłuższy niż jeden rok.

Reklama

Chritine Lagarde uważa, że wszystkie wiodące gospodarki powinny przyjąć zasady podobne do tych, które nakreśliła Rada Stabilności Finansowej (Financial Stability Board), międzynarodowe forum skupiające przedstawicieli banków centralnych, ministerstw finansów i nadzorów finansowych.

„Mamy już teraz regulacje. Nie chodzi tu o wymyślanie na nowo koła czy też przeciąganie sprawy. Chodzi o zastosowanie serii zasad, które już zostały uzgodnione przez Financial Stability Board. I wdrożenie tych reguł musi mieć pierwszeństwo. Jeśli operatorzy nie będą przygotowani do działania zgodnie z tymi regułami, wówczas musimy zadbać o tak mądre regulacje, które zdecydowanie ich do tego zachęcą” – mówi szefowa francuskiego resortu finansów.

Lagarde przyznała, że nałożenie na francuskie banki wyższych standardów w sferze wynagrodzeń było „trudne”, gdyż stawia je w znacznie mniej korzystnej pozycji konkurencyjnej w sferze rekrutacji pracowników.

„To nie fair, ze niektórzy gracze stosują się do obowiązujących reguł a inni gracze – szczególnie, gdy są wysoko subsydiowani – po prostu te reguły ignorują”.

Ale Paryż, jako centrum finansowe – podkreśliła Lagarde - odniesie same korzyści dzięki zwiększonej reputacji modeli biznesowych stosowanych przez banki uniwersalne – łączące bankowość inwestycyjną z bankowością detaliczną – i francuski system regulacyjny, w porównaniu z nadwerężonym wizerunkiem Londynu.

„Nie sądzę, że doszło u nas do jakichś zawinionych ekscesów, chociaż także nie upieram się, że jesteśmy wzorem cnot i doskonałości”.

Lagarde uczyniła z promocji Paryża, jako centrum finansowego, jeden ze swoich priorytetów od czasu objęcia teki ministra finansów przed dwoma laty. Pani minister podkreśla, że bynajmniej nie zamierza pomniejszać znaczenia Londynu. Ale, jej zdaniem, podczas kryzysu City straciło część swoich atutów.

Niespełna rok temu Christine Lagarde została przekreślona przez francuskie media, a przez niektórych oficjeli z Pałacu Elizejskim poddana krytyce za skłonność do czynienia gaf oraz polityczną naiwność. Ale od tamtej pory zdobyła ona uznanie prezydenta Nicolasa Sarkozy za przygotowanie odpowiedzi Francji na kryzys finansowy oraz forsowanie propozycji zharmonizowania systemu regulacyjnego w Unii Europejskiej oraz na takich międzynarodowych forach, jak G20.

Tłum. T.B.