– W przyszłości energia będzie droższa i nie tak obficie dostępna, co będzie prowadzić do większej regionalizacji łańcuchów dostaw – mówi FT Gerard Kleisterlee, dyrektor naczelny Philipsa.
Eksperci podzielają tę opinię, a Ernst & Young podkreśla, że za aż 70 proc. tzw. śladu węglowego firm odpowiada transport i inne koszty związane z ich łańcuchami dostaw. Do zastanawiania się nad restrukturyzacją tych łańcuchów wiele organizacji skłaniają nie tylko perspektywy zmian w przepisach, ale i spowolnienie gospodarcze. Staną się one mniejsze i ukierunkowane bardziej regionalnie. Według dyrektora Kleisterlee’a przedsiębiorstwa powinny opracować strategię trwałego rozwoju, związaną z zaplanowanym pod koniec tego roku szczytem klimatycznym w Kopenhadze, a ważnym krokiem będzie przegląd ich transportu i logistyki w skali globalnej. Jego zdaniem tani do niedawna transport sprawiał, że w dostawach do USA Meksyk nie był konkurencyjny wobec Chin. Przewiduje on, że w przyszłości takie firmy jak Philips będą szukać źródeł dostaw dla zakładów europejskich raczej np. na Ukrainie niż w Azji.
W Europie jest wiele przykładów firm – od holenderskiego producenta mebli Samas, po austriacką grupę sprzętu oświetleniowego Zumtobel, które przenoszą produkcję do kraju lub bliżej rynku krajowego. Do regionalizacji skłania przedsiębiorstwa wiele czynników – od racjonalizacji procesów produkcyjnych po dążenie do zwiększenia szybkości dostaw.