Analitycy oczekiwali spadku inflacji – w sierpniu wynosiła ona 3,7 proc. – ale w nieco mniejszej skali, niż pokazały. Tymczasem zaskoczył ich miesięczny spadek cen żywności. Potaniała ona o 0,3 proc., a przewidywano, że nieznacznie zdrożeje. – Drugim czynnikiem, który spowodował głębszy od spodziewanego spadek inflacji, były niższe ceny paliw – mówi Arkadiusz Krześniak z Deutsche Banku. Paliwa we wrześniu były tańsze o 1,3 proc. niż w sierpniu. W skali roku spadek ten był jeszcze głębszy, wynosił 4,9 proc.
Według Tomasza Kaczora z BGK na podstawie wczorajszych danych GUS nie można jednak powiedzieć, że rozpoczął się trwały proces spadku cen związany z pogarszającym się popytem. – Spadek inflacji został spowodowany przez produkty, których ceny nie wynikają bezpośrednio z wielkości popytu. Kategorie popytowe zachowują się zgodnie z przewidywaniami i nie widać jakoś presji na ich obniżenie – mówi ekonomista. Ceny elementów wyposażenia mieszkania wzrosły we wrześniu o 0,2 proc. W skali roku wzrost ten wynosi 2 proc. Droższe były niektóre usługi, np. hotelarskie (0,3 proc. we wrześniu).
– Z wczorajszych danych nie można wysnuć żadnych wniosków na dłuższy okres. Równie dobrze po spadku cen we wrześniu w październiku możemy mieć ich wzrost. A inflacja może ponownie wyskoczyć ponad górną granicę dopuszczalnych odchyleń od celu – mówi Tomasz Kaczor. Wśród ekonomistów przeważa jednak opinia, że wrześniowy spadek może być początkiem trendu – choć CPI może jeszcze wzrosnąć pod koniec roku, bo przestanie działać efekt wysokiej bazy dla cen paliw. – Inflacja będzie wyraźnie spadać. Po środowych danych być może już w II kwartale będzie poniżej 2 proc. Czynniki, które to spowodują, to kurs złotego i sytuacja na rynku pracy, która zawsze przekłada się na inflację z opóźnieniem kilku kwartałów – mówi Piotr Kalisz z Citi Handlowego.