Po wojnie w Gruzji Rosja przystąpiła do kontrataku w tradycyjnej strefie wpływów Waszyngtonu, pospiesznie montując energetyczne sojusze z lewackimi liderami Ameryki Południowej, zaprzysięgłymi wrogami USA – pisze „Gazeta wyborcza”.



W zeszłym tygodniu do mobilizowania przeciw USA liderów do Ameryki Łacińskiej poleciał wicepremier Igor Sieczyn, szara eminencja rosyjskich służb specjalnych. W rządzie Rosji nadzoruje on branżę energetyczną i do Ameryki Południowej przywiózł desant menedżerów koncernów energetycznych z pakietem wielkich obietnic inwestycyjnych.

Gazprom w sojuszu z francuskim koncernem Total zainwestują w złoża gazu w Boliwii astronomiczną kwotę 4,5 mld dol. - ogłosił w piątek Santos Ramirez, minister ropy i gazu Boliwii, największego w Ameryce Południowej eksportera gazu, wysyłanego do Brazylii, Argentynie i Chile.

Reklama

Rosjanie nie zapomnieli też nagrodzić Nikaragui, która pierwsza w świecie uznała niezależność Abchazji i Osetii Południowej, separatystycznych regionów Gruzji. Koncern InterRAO JES zaproponował w zeszłym tygodniu rosyjską pomoc w budowie nowych elektrowni wodnych w Nikaragui. Daniel Ortega zrewanżował się zapowiedzią, że rosyjskie koncerny jako pierwsze w świecie mogą liczyć na koncesje na poszukiwanie ropy i gazu w szelfie Nikaragui.

T.B.