Rząd zastanawia się nad przesunięciem wieku emerytalnego. A pan jak długo zamierza pracować?

Jak najdłużej. Mam ciekawą pracę. Poza tym ludzie, którzy dłużej pracują, są zdrowsi. Tak pokazują badania. Dlatego nie zamierzam przestać, gdy skończę 65 czy 67 lat.

>>> Czytaj też: Rząd proponuje kolejną rewolucję w emeryturach

Mówił pan kiedyś, że najlepiej inwestować w edukację własnych dzieci.

Reklama

Tak, bo nie ma lepszej inwestycji na świecie niż inwestycja w edukację, czy to własnych dzieci, czy też całego społeczeństwa. Jednak taka inwestycja dużo nie da, jeżeli ktoś ma złe stosunki ze swoimi dziećmi.

A na ile panu udało się ukierunkować swoje pociechy?

Dzieci w pewnym momencie zaczynają mieć własne, silne preferencje. Na przykład mój syn tuż po maturze z dumą oznajmił mi, że otrzymał najniższy wynik z ekonomii w historii jego londyńskiej szkoły.

I pewnie nie był pan zachwycony?

Śmiałem się, bo on w ten sposób chciał mi pokazać, że nie będzie się przejmował tym, że jest synem ministra finansów.

Słowem, przestał pan liczyć na to, że syn pójdzie w pana ślady?

Mój syn interesuje się filozofią i literaturą. Za to córka: politologią, kulturoznawstwem, ale też ekonomią.

>>> Czytaj też: Rostowski: Polska po kryzysie będzie jednym z najmniej zadłużonych krajów Europy

Rząd podjął już decyzję o podniesieniu wieku emerytalnego?

Zrobiliśmy ważny krok, wprowadzając emerytury pomostowe. To oznacza, że w najbliższych latach przeciętny wiek przechodzenia na emeryturę wzrośnie o ponad dwa lata. To jest również znaczący krok w kierunku poprawy finansów publicznych. Dzięki temu zmniejszyliśmy ukryty dług publiczny o jakieś 25 proc. PKB, czyli o blisko 350 mld złotych. Moim zdaniem to jeden z większych sukcesów tego rządu. Pokazujemy, że tam, gdzie jest możliwość wprowadzania reform, nie wahamy się.

>>> Czytaj też: Sami zdecydujemy, kiedy przejść na emeryturę

Tylko czy wystarczy panu politycznej woli, by forsować niepopularny postulat podniesienia wieku emerytalnego lub jego uelastycznienie?

Nawet obecny system tworzy już warunki do tego, by pracować dłużej. Każdy ma indywidualne konta nie tylko w OFE, ale też w ZUS. Każdy rok pracy dłużej powoduje, że będziemy mieli emeryturę wyższą o siedem procent. To niebagatelna suma. Warto więc ludziom to uświadomić. Wiadomo, że długość życia będzie rosła. A to wymaga dłuższej pracy, by zgromadzony przez nas kapitał starczył na emeryturę. I myślę, że wszyscy są świadomi tego, że skoro będziemy dłużej żyli, musimy dłużej pracować.

>>> Czytaj też: Jak zarobić oszczędzając na indywidualnym koncie emerytalnym?

Potrafi pan przekonać ludzi, by pracowali dłużej?

Gdy Bismarck wprowadził ubezpieczenia emerytalne, to przeciętna długość życia była niższa niż wiek emerytalny. Ubezpieczenia były dla tych, którzy mieli szczęście czy pecha, by żyć dłużej. Oczywiście do takiej sytuacji nie zmierzamy, ale obecny stan jest nie do utrzymania.

Czy półtora roku, jakie zostało temu parlamentowi, wystarczy do przeprowadzenia zmian?

Pierwszy etap reformy emerytalnej dokończyliśmy. Było trudniej, niż początkowo mogło się wydawać. Teraz musimy zacząć drugi etap, który oznacza zmianę systemu, w którą zaangażowane są OFE, ale nie tylko. Na przykład już teraz powinniśmy dążyć, by ludzie nie wchodzili w przywileje sektorowe, czyli np. mundurowe. Powinni być uczestnikami powszechnego systemu emerytalnego.

>>> Czytaj też: Sejm znowelizował ustawę o IKE

I to się uda do końca kadencji?

Myślę, że zdążymy.

Problem KRUS też chcecie rozwiązać w tym czasie?

Byłoby dobrze, gdybyśmy o KRUS też mogli zacząć poważną rozmowę i podjąć pierwsze działania. Mówiąc o reformach gospodarczych, najwięcej mówimy o emeryturach, i słusznie. Wychodzimy z kryzysu. To jest moment na wprowadzenie rozwiązań, które będą poprawiały stan gospodarki w średnim terminie. Temu na pewno sprzyjają reforma emerytalna, prywatyzacja, ale i reguła wydatkowa, ograniczająca wydatki z budżetu.

Więcej: Rostowski: Wszystko kontroluje żona