A jednak w rozważaniach o energetycznej przyszłości kraju znacznie większy akcent kładzie się na budowę nowych elektrowni i sieci energetycznych niż na tworzenie warunków dla racjonalniejszego wykorzystania energii. Przyczyna jest prosta – elektrownia to przemawiająca do wyobraźni swoim ogromem inwestycja. Jeśli inwestycja to pieniądze, zamówienia dla kooperantów, nowe miejsca pracy, szanse na lokalne ożywienie gospodarcze... Wokół takiego celu łatwo budować silną koalicję wielu zainteresowanych. Przekonał się o tym już niejeden polityk.
Budowanie koalicji na rzecz racjonalniejszego użytkowania energii jest znacznie trudniejsze. Trzeba przebić się przez barierę braku świadomości potencjalnych beneficjentów oszczędzania. Trzeba wspomóc finansowo tych, którzy może i chcieliby oszczędzać, ale nie stać ich na kosztowne, a niestety niezbędne domowe inwestycje. Trzeba wspierać produkcję energooszczędnych urządzeń. Trzeba umiejętności i organizacyjnego wysiłku, by budować lokalne koalicje na rzecz oszczędzania i skutecznie negocjować z dostawcami energii. A efekt? Odbiorca mniej zapłaci, ale jest rozproszony i anonimowy...
Polsce potrzeba nowych elektrowni, ale być może wcale nie tylu, ile chciałyby wybudować firmy energetyczne. O wiele łatwiej jest jednak lobbować za budową kolejnych niż za rozwiązaniami, które czyniłyby je zbytecznymi.