Duński DFDS, jeden z największych armatorów na Bałtyku, rozpoczął już badanie ksiąg polskiego przewoźnika promowego z ponadtrzydziestoletnią tradycją. Tym razem prywatyzacja PŻB musi się udać, i to jeszcze w tym roku – zapewnia resort skarbu państwa. Przejście do drugiego etapu, czyli udzielenie wyłączności Duńczykom to nie jedyny atut.
– W razie niepowodzenia rozmów z DFDS w zapasie mamy jeszcze dwie inne oferty, które wpłynęły już po oficjalnym terminie – mówi Maciej Wewiór, rzecznik prasowy MSP. Nie zdradza jednak nazw pozostałych inwestorów. Za to z chęcią mówi o celach prywatyzacji. – Chcemy utrzymać pozycję rynkową firmy oraz umożliwić jej znalezienie kapitału, bo firma potrzebuje kapitału i nowych promów – mówi Maciej Wewiór.
Obecnie pod marką Polferries pływają cztery jednostki: Baltivia i Scandinavia pływają z Gdańska do Nynäshamn, Pomerania ze Świnoujścia do Kopenhagi, a w sezonie letnim ze Świnoujścia do Ronne na Bornholmie. Czwarty prom jest natomiast czarterowany przez duńskiego przewoźnika DFDS. Wszystkie jednostki w perspektywie najbliższych dziesięciu lat powinny być wymienione na nowsze. Jak twierdzą w PŻB, uwzględniając specyfikę rynku promowego, a w szczególności polsko-skandynawskiego, powinny to być jednostki uniwersalne, mogące przewieźć 600–1000 pasażerów i prawie 200 samochodów osobowych i ciężarowych.

Przyszłość to fracht

Reklama
W ostatnich dziesięciu latach przewozy pasażerskie na polsko-skandynawskich trasach kształtują się na stałym poziomie około miliona pasażerów. Tymczasem przewóz ciężarówek wzrósł trzykrotnie. W ubiegłym roku trzej przewoźnicy – PŻB, Unity Line oraz Stena Line – przewieźli w sumie około 310 tys. samochodów ciężarowych. Promy PŻB przewiozły 418 tys. pasażerów i 54 tys. aut ciężarowych.
Ten segment rynku jest też dla przewoźników najbardziej intratny z uwagi na mało rozwinięty rynek lotniczego cargo. Inaczej jest w przypadku przewozu pasażerów. Tu mocno w linię promową uderzają tanie linie lotnicze.
– To poważny przeciwnik, któremu musimy stawić czoła, oferując dobrą usługę promową – mówi Jan Warchoł, prezes Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. Według niego, jedynym tak naprawdę atutem przewoźników lotniczych jest czas przewozu, ale już nie cena biletów czy komfort podróży. – Ceny są zbliżone, a komfort podróży na promach jest zdecydowanie wyższy. Dodatkowym naszym atutem jest to, że turyści mogą zabrać na pokład również samochód – mówi Jan Warchoł.
Jak twierdzi, firmę czeka dużo pracy, żeby zintensyfikować ruch turystyczny w obie strony. – Wykonujemy wiele zabiegów marketingowych i reklamowych, pokazujących uroki regionów po obu stronach Bałtyku. Wiele z nich przynosi już efekty, szczególnie jeśli chodzi o wycieczki grupowe – mówi.

Ile za majątek?

Prezes PŻB nie chce zdradzić, ile jest warta firma. Z uwagi na trwający proces prywatyzacji nie chce też mówić o jej majątku. Wiadomo, że kilka lat temu PŻB sprzedała bazę promową w Świnoujściu, którą za 200 mln zł kupił Zarząd Morskiego Portu Szczecin – Świnoujście.
Jan Warchoł twierdzi, że o sile, a co za tym idzie, również o wartości przedsiębiorstwa, decydują ludzie, którzy w niej pracują (obecnie firma zatrudnia na lądzie 170 osób oraz 600 pracowników na morzu), pozycja rynkowa, ugruntowana marka i oczywiście promy.
– W ostatnich latach wprowadziliśmy też nowoczesne narzędzia informatyczne z zakresu zarządzania przedsiębiorstwem, w tym autorski internetowy system sprzedaży usług – mówi prezes PŻB.

Duńczykom chodzi o rynek

– DFDS raczej kupuje rynek – uważa prof. Włodzimierz Rydzkowski, kierownik katedry polityki transportowej Uniwersytetu Gdańskiego.
Specjaliści twierdzą, że w przypadku przepraw promowych z Polski do Szwecji interesujący jest przede wszystkim segment przewozów frachtowych i przy wymianie floty przewoźnik postawi raczej na promy przeznaczone głównie do przewozu ciężarówek.
Profesor Włodzimierz Rydzkowski nie wyklucza, że w przypadku sfinalizowania transakcji Duńczycy zechcą potraktować nawet Świnoujście jako przyczółek do uruchomienia połączeń promowych z Polski do Niemiec. Uważa, że taka morska trasa miałaby sens z uwagi na skomplikowany dojazd drogowy wzdłuż wybrzeża.
Jednak w PŻB utrzymują, że w najbliższych latach chcą przede wszystkim utrzymać obecnie eksploatowane linie promowe. Dlaczego?
Jak twierdzi Jan Warchoł, na rynku promowym obowiązuje zasada, że najpierw eksploatuje się te linie, które są przyszłościowe i efektywne, a dopiero w drugiej kolejności poszukuje się nowych, przyszłościowych. Oczywiście tylko wówczas, gdy firma dysponuje wystarczającymi środkami finansowymi, ponieważ taka inwestycja jest bardzo kapitałochłonna.
– Nie sądzę, żeby DFDS w razie przejęcia PŻB planował zwiększenie aktywności na środkowym wybrzeżu. Stena Line, która operuje z Gdyni do Karlskrony, ma tak duży potencjał, że szybko mogłaby podwoić, a być może trzykrotnie zwiększyć swoje możliwości przewozowe – mówi Włodzimierz Rydzkowski.
Dlatego jego zdaniem, że ewentualne wejście DFDS na polski rynek powinno być raczej neutralne dla pozostałych dwóch graczy – Unity Line i Stena Line.
Silne i słabe strony PŻB
Szanse:
● ugruntowana pozycja rynkowa i marka z ponad 30-letnią tradycją;
● dobrze wyszkolona kadra i nowoczesne narzędzia informatyczne, w tym internetowy system sprzedaży usług;
● stabilność w zarządzaniu firmą. Od dziewięciu lat firma jest kierowana przez tego samego prezesa;
● brak konkurencji w przewozach towarów ze strony linii lotniczych.
Zagrożenia:
● kryzys na rynku przewozowym, który wpływa negatywnie na wyniki finansowe firmy;
● konieczność wymiany floty w perspektywie najbliższych dziesięciu lat;
● konkurencja tanich linii lotniczych w segmencie pasażerskim;
● potrzeba zintensyfikowania polsko-skandynawskiej wymiany turystycznej.
ikona lupy />
Najszybciej rośnie przewóz ciężarówek / DGP