Finansowe imperium Rothschildów będzie głównym doradcą prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki w przygotowywanej wielkiej prywatyzacji państwowych firm. Rząd w Mińsku planuje w wyniku tej operacji pozyskać od inwestorów 2,7 mld dolarów.

Jak wynika z ustaleń Dziennika Gazety Prawnej, Aleksander Łukaszenka chce sprzedać udziały w białoruskich firmach koncernom z państw UE, aby załatać dziurę budżetową i utrzymać stabilizację gospodarczą do wyborów w 2011 r.

– Chcemy nie tylko uzyskać w miarę dokładną ocenę prywatyzowanych firm, ale też czegoś się od was nauczyć – mówił Łukaszenka po spotkaniu z Ariel de Rothschild, dyrektor zarządzającą Rothschilda. Wybór Mińska nie jest przypadkowy: rząd współpracował już z Rothschildami przy sprzedaży Biełprambudbanku Rosjanom.

Białorusini najwyraźniej zaczęli się spieszyć. Jeszcze w 2008 r. rząd hucznie ogłaszał zamiary sprzedaży 519 przedsiębiorstw. W 2009 r. udało się jednak zrealizować tylko 12 proc. planu, zaś jedyną poważniejszą transakcją była właśnie sprzedaż Biełprambudbanku. W tym roku zgodnie z zapewnieniami premiera Siarhieja Sidorskiego Białorusini mają pozyskać inwestycje warte 2,7 mld dol.

Skąd to prywatyzacyjne przyspieszenie? Do tej pory różnego typu rosyjskie ulgi dla Białorusi sięgały 10 proc. PKB, zaś białoruskie rafinerie pracujące na rosyjskim surowcu były źródłem 10 proc. całości dochodów podatkowych. Nowa – mniej korzystna – umowa ze stycznia 2010 r. podkopała fundamenty gospodarki, prowadząc do powstania dziury budżetowej, która według MFW może z końcem roku urosnąć do 2 mld dol. M.in. dlatego w styczniu wpływy do budżetu były o 200 mld rubli (200 mln zł) niższe od zaplanowanych, spadają rezerwy walutowe (w styczniu o 6,7 proc.). Jeśli Łukaszenka chce zachować małą stabilizację do wyborów, musi szybko znaleźć źródła finansowania. Z jednej strony stara się więc o kolejne kredyty. Z drugiej – liczy na wpływy z prywatyzacji.

Reklama

Po spotkaniu z de Rothschild Łukaszenka mówił ogólnikowo o „pięciu – siedmiu projektach”. Analitycy spekulują, że w grę mogą wchodzić trzy duże banki, telekomunikacja, sektor maszynowy (producent specjalistycznych maszyn BMS oraz samochodów MAZ i BiełAZ, o których wspominał w tym kontekście szef Państwowego Komitetu ds. Majątku Białorusi Ryhor Kuźniacou) i produkcja żywności. Aby je sprzedać, wcześniej trzeba mieć kupca. To tym trudniejsze, że wiele z tych firm jest w kiepskiej sytuacji. Choćby producent ciężarówek MAZ. Aby uniknąć upadku, zarząd firmy skrócił właśnie miesiąc pracy do 17 dni i planuje zwolnić 5 tys. osób. Produkcja drastycznie spada (o 70 proc. od 2008 r.), jednak jest to w równym stopniu wina kryzysu, jak i archaicznego zarządzania. Na jednego robotnika przypada tam ośmiu inżynierów czy techników. Na Zachodzie ten stosunek waha się od 1:1 do 1:4. W innej sytuacji Mińsk mógłby liczyć na pomoc niemieckiego MAN, z którym MAZ blisko współpracuje. Teraz trudno będzie Niemców przekonać do inwestycji.

Nie zmienia to faktu, że to właśnie Niemcy są najbardziej zainteresowani inwestycjami na Białorusi. W sektorze bankowym istotną rolę mogą odegrać m.in. banki skandynawskie, choć nie tylko. – Wiadomo, że rozmowy w tej sprawie prowadziły m.in. Commerzbank, UniCredit i ABN AMRO. Bez większych efektów – mówił nam ekonomista Jarasłau Ramanczuk. Szansą na przyciągnięcie inwestorów mają być agenci inwestycyjni – powołana do życia w sierpniu 2009 r. pod presją MFW instytucja mająca się koncentrować na informowaniu i zachęcaniu zagranicznych firm.

Energetyka i budownictwo, czyli Polacy też mogą skorzystać na białoruskiej prywatyzacji

Jeśli prywatyzacja białoruskich przedsiębiorstw faktycznie ruszy mogą na niej skorzystać także polscy przedsiębiorcy. Polacy zainwestowali do tej pory na Białorusi ok. 270 mln dol. Niemieckie inwestycje bezpośrednie były zaledwie dwuipółkrotnie wyższe niż polskie. Obroty handlowe między Polską a Białorusią w 2008 r. osiągnęły 3 mld dol.

Na Białorusi – według naszego Ministerstwa Gospodarki – działa obecnie 420 spółek z udziałem polskiego kapitału, z których połowa pozostaje w całości w polskich rękach. Są wśród nich m.in. Getin Holding (właściciel SOMBiełBanku dysponującego na Białorusi ośmioma oddziałami) czy producent wędlin Inco-Food działający w brzeskiej strefie ekonomicznej.

Jednak największa inwestycja dopiero przed nami. Kosztem ok. 1,5 mld euro w Zelwie pod Grodnem powstanie nowa elektrownia węglowa o mocy 1 tys. MW. Wybudują ją wspólnie Kulczyk Holding i białoruska Biełenierha. Dzięki temu Polacy będą mogli korzystać z prądu wytworzonego przez elektrownię, zaś wydalony w procesie produkcji CO2 pójdzie na rachunek Mińska. Białoruś tymczasem nie jest objęta unijnymi limitami dla gazów cieplarnianych. Zakład ma powstać do 2014 r.

Pośrednikami dla firm chętnych do inwestycji w kontaktach z Mińskiem mogą być agenci inwestycyjni. Jednym z nich została w lutym polska firma doradcza AKJ Capital. – Jest spore zainteresowanie polskich firm, dotyczy to głównie budownictwa oraz przetwórstwa rolno-spożywczego – mówi nam jej szef Kazimierz Waga. – Inwestorów, którzy uczestniczyliby nie tylko w procesie prywatyzacji, ale byliby także zainteresowani inwestycjami w rozwój np. przemysłu rolno-spożywczego, chemicznego czy maszynowego, poszukujemy także poza Polską – dodaje.