Codzienne wydania gazet od kilku dni przynoszą olbrzymią dawkę informacji, co krach finansowy oznacza dla zwykłego obywatela. Obok tego opisywana jest sytuacja na rynkach finansowych i tocząca się dyskusja na temat tego, czy, a jeśli tak, to jak ratować instytucje finansowe, które w pogoni za zyskiem pakowały swoje portfele papierami, o których dziś mówi się, że są toksyczne, a wcześniej określano je - zgodnie z teorią pozytywnego myślenia - jako te o wysokiej rentowności.
Część gazet, zazwyczaj te, o których eufemistycznie mówi się, że są tabloidami, a także niektóre media elektroniczne, krach wykorzystuje też do straszenia czarnymi wizjami przyszłości.
- Mówienie o kryzysie jest najlepszym sposobem wywołania kryzysu - mówił mi w tych dniach PR-owiec z wieloletnim doświadczeniem. Ma trochę racji. Rozkrzyczane media wpływają na nastroje klientów banków i zwiększają ich niepewność co do tego, gdzie i w jaki sposób powinni w niepewnych czasach lokować pieniądze swego życia.
Z drugiej strony, udawanie, że nic się nie dzieje, jest po prostu głupie. Niestety, taką taktykę przyjęło wiele instytucji finansowych. Przez wiele tygodni ich szefowie szli w zaparte, że u nich nie ma żadnych problemów związanych z amerykańskimi kredytami hipotecznymi, a potem okazywało się, że portfele owych instytucji pełne były toksycznych obligacji. Podobnie jest u nas. Media szukają owych dwóch banków, które według szefa NBP, mają owe papiery. A banki twierdzą, że to nie one. Pewnie z czasem wyjdzie na jaw, kto to miał. I wtedy wiarygodność banku, który zawczasu się nie przyznał, będzie mocno nadszarpnięta. Kryzys uderzy go z drugiej strony.
Reklama

Tomasz Świderek ; gazetaprawna.pl/blogi/Tomasz_Swiderek/