W piątek 23 kwietnia Grecja oficjalnie zwróciła się o pomoc do krajów strefy euro i do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Sądzę, że dzięki tej pomocy obecne turbulencje spowodowane długiem publicznym Grecji i nadmiernymi wydatkami tego kraju zostaną powoli wyciszone i uspokojone.

Sytuacja tego kraju nie powinna nadmiernie wstrząsnąć stabilnością całej Unii. Przy całym należnym szacunku Grecja nie jest krajem decydującym o losach Unii Europejskiej i strefy euro. Przede wszystkim strefa euro powstała nie tylko ze względów ekonomicznych, ale także politycznych – z myślą o tym, aby podtrzymać i pogłębić procesy integracyjne w Unii Europejskiej. Natomiast samo euro już na tyle się zadomowiło w świecie, na tyle jest zrozumiałe i na tyle dobrze funkcjonuje, że stanowi drugi – obok dolara amerykańskiego – filar podtrzymujący współczesne finanse światowe.

Grecji jest potrzebna pomoc finansowa. Słusznie o tę pomoc wystąpiła i słusznie ją otrzymuje. Ale oczywiście ten kraj potrzebuje także zmian strukturalnych, i to nie tylko w wydatkach budżetowych, ale we wszystkich dziedzinach gospodarki. Sądzę, że sytuacja Grecji unaoczniła wszystkim członkom strefy euro, jakie może mieć skutki nieroztropna polityka budżetowa. Przede wszystkim pokazuje, że powinny być kontrolowane wydatki budżetowe. Oczywiście warto tu zadać od razu pytanie – „przez kogo kontrolowane”, w sytuacji gdy brak jasno i precyzyjnie określonej wspólnej europejskiej polityki fiskalnej.

Sądzę, że powinny być podjęte prace nad ujednoliceniem polityki fiskalnej prowadzonej w skali europejskiej. Innymi słowy – przydałby się europejski minister finansów. To z pewnością nie jest łatwe do przeprowadzenia, ale w dłuższej perspektywie chyba konieczne, jeśli Unia Europejska ma sprawnie funkcjonować jako jednolity organizm gospodarczy.

Reklama

Pełny artykuł: Grecja Unii nie zabije