Dominique Strauss-Kahn, szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego, oraz Jean-Claude Trichet, szef Europejskiego Banku Centralnego przypuścili wczoraj frontalny atak na Bundestag. Celem ataku był rabunek kolejnych miliardów euro niemieckiego podatnika potrzebnych dla ratowania socjału greckiego. Parlamentarzyści niemieccy na zamkniętym posiedzeniu dali na razie odpór ale amunicja się kończy, morale słabnie. Nieczęsto zresztą bywa żeby francuskie VIP-y szturmowały sam Bundestag bezpośrednio. Francuzów nacierających z taką determinacją po ostatni raz widziano pod Austerlitz. Wyraźnie sytuacja z Grecją musi stawać się krytyczna i komuś puszczają nerwy.

Po spotkaniu z Francuzami niemieccy parlamentarzyści ogłosili nagle że Grecja może dostać w ciągu trzech lat 100 – 120 mld euro pomocy, dużo więcej niż to na co urabiano od pewnego czasu mające wykrztusić to masy. Ze swojej strony niemiecki minister gospodarki Bruederle zaczął nawet puszczać balony próbne o trzyletnim pakiecie pomocowym dla Aten wysokości 135 mld euro. Oh, la, la.

Jak co tydzień pakiet na ratowanie socjału pod Akropolem będzie się powiększał w tym tempie to wkrótce zaczniemy mówić o całkiem pokaźnej sumce. Przecież jeszcze przed tygodniem mowa była tylko o 45 miliardach. Nie to abyśmy kiedyś znaleźli taką sumę na ulicy ale to w końcu 3x mniej niż się teraz okazuje. A zważywszy że rządowe szacunki można sobie spokojnie pomnożyć przez 3 to mamy próbkę czym to pachnie...

No ale na szczęście zbliża się 9 maja, dzień Zwycięstwa. W dniu tym jak wiadomo Niemcy mają zwyczaj ostatecznie kapitulować. Nie inaczej będzie i tym razem. Skąd ta pewność? Ponieważ masy niemieckie dające odpór Francuzom przez swoich dzielnych parlamentarzystów muszą być ogłupiane tylko do 8 maja. 9 maja odbędą się mianowicie wybory w Nadrenii Westfalii, największym kraju związkowym Niemiec. Rządząca w Niemczech pobożna koalicja kanclerzowej Merkel modli się żarliwie aby ich nie przegrać. Straciłaby wtedy większość w izbie wyższej, Bundesracie. A to znaczy definitywny schluß nawet z umiarkowanymi reformami i powrót szerokim frontem do socjalizmu. I na socjalizmie się pewnie skończy bo zanosi się że dzień Zwycięstwa 9 maja w Nadrenii świętować będą raczej Zieloni, czyli niedojrzali Czerwoni.

Reklama

Do tego czasu jednak zachowanie pozorów jest konieczne. Stąd też obliczone na pokaz ociąganie się kanclerzowej Merkel z kasą dla Greków aby przedwcześnie nie alienować elektoratu. Po wyborach będzie już oczywiście wszystko jedno czy to dzień zwycięstwa czy dzień klęski. Wyborczy murzyn zrobi swoją robotę. Będzie można wtedy masom ujawnić ile naprawdę łożyć będą musiały na socjał grecki i co mogą sobie dokładnie zrobić z rządowymi zapewnieniami sprzed 11 lat o euro silnym jak DMark (marka niemiecka - przyp. forsal.pl). Odtąd symbolem europejskiej solidarności będzie euro silne jak drachma.

To czego euro socjał jeszcze nie wie to to że ratując socjał pod Akropolem wiąże sobie samemu stryczek. Naszym zdaniem z czymkolwiek Niemcy nie wyjdą teraz na ratowanie Grecji będzie to i tak jedyne zaliczką na dużo większy drenaż na ratowanie socjału gdzie indziej. Drenaż który w ostatecznym rozrachunku nie uratuje socjału nigdzie ale za to rozłoży strefę euro. Taki będzie koniec wtłoczonego przemocą w gardło społeczeństwom Europy ekonomicznie bezsensownego projektu esperanto waluty jako katalizatora integracji politycznej imperium. Nie obejdzie się przy tym bez wielkich strat, straconych szans, niepotrzebnego bólu i mnóstwa napsutej krwi. Tym się zwykle kończą wielkie budowy socjalizmu i nie powinno to nikogo dziwić.

Tym co dziwi nieustannie jest jedynie poziom ogłupiania mas którym media jak na komendę zaserwowały teraz że pakiet bailoutu greckiego będzie, oops, 3 razy droższy niż przewidywano. Kto w takim razie i na jakiej zasadzie serwował 3 razy tańszy pakiet jeszcze przed tygodniem? Przecież byłoby to jedynie odłożeniem problemu być może na rok, a nie żadnym rozwiązaniem. Aby przeżyć socjał grecki musi rolować rocznie – ceteris paribus - po około 50 miliardów euro długu przez kolejne 5 lat. Skąd to weźmie? I to w najlepszym razie, jak nic się nie pogorszy. Czyli w warunkach jakiegoś rozwoju a nie depresji, jakichś przychodów no i znalezienia kogoś kto nieprzymuszony chłam greckich obligacji kupi.

A co po roku? Co po drugim roku? Dalsze sto miliardów? dwieście? dwieście pięćdziesiąt? Przecież nikt chyba zdrowy na umyśle nie spodziewa się że coś się zmieni. Że zalewany strumieniem obcego kapitału grecki socjał kiedykolwiek się sam zreformuje. Socjał nie jest reformowalny. Aby zaszła zmiana musi dojść do ściany i się o nią roztrzaskać. Ostatnio na przykład grecki socjał wykluczył redukcje pensji urzędników państwowych, czyli zapewne ze 3/4 wszystkich tam zatrudnionych (nie mylić z pracującymi). Na 5 maja, akurat na czas, grecka związkokracja ogłosiła strajk powszechny w całym kraju. I ma rację! Skoro socjał jest tak ważny jak to zawsze Bruksela podkreślała a bailout grecki jest problemem unijnym jak to teraz podkreśla to po się wysilać? Po co zaciskać pasa. Niech płacą inni.