"Drugi dzień z rzędu na rynku panowały giełdowe byki. Początek sesji jednak nie wróżył im zwycięstwa. Na warszawskim parkiecie ciążył środowy skok na fixingu o blisko 22 pkt. Ruch ten prawdopodobnie miał zdyskontować potencjalne wzrosty na Wall Street” – ocenił analityk Beskidzkiego Domu Maklerskiego Łukasz Janus.

Zaznaczył, że kiedy warszawska sesja kończyła się w środę, sytuacja na Wall Street wyglądała pomyślnie, to amerykańscy inwestorzy nie zdołali dowieźć zielonego koloru do końca sesji i skończyli środowy handel spadkami w przedziale 0,6-0,7 proc.

Właśnie dlatego początek czwartkowej sesji minął w Warszawie pod znakiem spadków.

„W tym samym czasie mocno zwyżkowały kontrakty na S&P500 oraz m.in. parkiety w Niemczech i Francji (o ponad 2 proc.). W związku z tym po godzinie handlu rodzimy popyt także uzyskał przewagę i podążył w ślad za otoczeniem. Handel utknął dopiero w okolicy 2390 pkt czyli 0,8 proc. powyżej wczorajszego zamknięcia” – zaznaczył Janus.

Reklama

Analityk ocenił, że dalszym wzrostom zapobiegły niekorzystne dane makroekonomiczne z USA.

W czwartek indeks WIG20 wzrósł o 0,97 proc. do 2394,31 pkt a WIG o 1,00 proc. do 40 956,19 pkt Wartość obrotów na rynku akcji kształtowała się na poziomie ok. 1,7 mld zł.