Znacznie słabiej to wygląda jeśli zauważyć, że WIG20 wzrósł dziś zaledwie o 0,3 proc., a towarzyszyły mu obroty najniższe od 24 lutego, które w przypadku indeksu blue chips dopiero na końcowym fixingu osiągnęły ok. 600 mln PLN. Od dołka z ostatniego czwartku WIG20 zyskał już 170 punktów (7,65 proc.), zatem trudno się dziwić, że dynamika wzrostu słabnie.

Przyczyną niskiej aktywności inwestorów bez wątpienia jest przedłużony weekend na giełdach w Nowym Jorku i Londynie. Rynki całej Europy poruszały się dziś uśpione wobec braku zleceń z dwóch największych światowych ośrodków finansowych, a Warszawa nie wyróżniała się specjalnie poziomem zmian indeksów (mocniej rosły ceny we Frankfurcie, słabiej w Paryżu czy Budapeszcie).

Dzisiejsze dane o dynamice PKB (w I kw. wzrost sięgnął 3 proc.) nie zrobiły większego wrażenia na inwestorach. Po części dlatego, że był to wynik z grubsza oczekiwany, a po części dlatego, że zaważyła na nim zimowa aura, która może być traktowana jako efekt jednorazowy (choć być może równie jednorazowy - niekorzystny - wpływ na gospodarkę przyniosła powódź, a wcześniej żałoba narodowa). Zresztą krajowe dane rzadko kiedy robią większe wrażenie na inwestorach.

W skali miesiąca WIG20 stracił 4,4 proc. przy najwyższych w historii obrotach, które podliczono na 31,28 mld PLN - to o 116 mln PLN więcej niż przy poprzednim miesiącu odznaczającym się rekordową aktywnością inwestorów - był to styczeń 2008 roku, w którym indeks stracił 14,6 proc.

Rynek walutowy także był bierny. Mimo obniżenia ratingu dla Hiszpanii w piątek przez agencję Fitch, euro zyskało 0,2 proc. do dolara. W stosunku do euro, dolara i franka złoty notował kosmetyczne tylko zmiany.

Reklama

Ropa, miedź i złoto podrożały dziś o 0,2-0,35 proc., dostosowując dynamikę wahań do pozostałych rynków finansowych.