Anonimowe źródła, na które powołuje się Bloomberg, twierdzą, że decyzja rady nadzorczej motywowana jest chęcią odbudowania pozycji BP w USA, największego rynku dla firmy.

Robert Dudley związany jest z branżą naftową od ok. 30 lat, obecnie zajmuje stanowisko wiceprezesa BP Americas and Asia i jest odpowiedzialny za akcję tamowania wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej. Wcześniej pracował dla BP m.in. w Rosji.

- Fakt, że jest Amerykaninem powinien pomóc BP odbudować relacje z rządem USA - mówi Ted Harper z Frost Investment Advisors w Houston. - Najważniejszym zadaniem Dudleya będzie upewnić się, że wyciek jest zatkany - dodaje.

Jeśli obecny prezes Tony Hayward odejdzie, duże emocje może wzbudzić kwestia odprawy, jaką dostanie. Według agencji Bloomberg chodzi o co najmniej 10,85 mln funtów z funduszu emerytalnego oraz ok. milion funtów rocznej pensji. W obronie Haywarda stanął Nick McGregor z Redmayne Bentley Stockbrokers, firmy zajmującej się rynkiem ropy. W rozmowie z TV Bloomberg powiedział - Hayward ma za sobą długą i udaną karierę w BP i stąd tak wysokie świadczenia. To dobry specjalista i jego obecna porażka wynika bardziej wynik fatalnego PR niż błędów w zarządzaniu - przekonuje McGregor.

Reklama

Z tą argumentacją mogą nie zgodzić się Amerykanie i tamtejsza prasa, dla której jest on symbolem zła. „New York Times” nazwał Haywarda „najbardziej znienawidzonym i fajtłapowatym człowiekiem w Ameryce”, a atmosferę podgrzał prezydent USA Barack Obama mówiąc, że sam zwolniłby Haywarda z pełnionej przez niego funkcji.

ikona lupy />
Nowym prezesem BP ma zostać Robert Dudley, wprawdzie oficjalna decyzja nie została jeszcze podjęta, ale ta kandydatura jest bardzo prawdopodobna – twierdzą rozmówcy blisko powiązani ze sprawą w rozmowie z agencją Bloomberg. / Bloomberg
ikona lupy />
„New York Times” nazwał Haywarda "najbardziej znienawidzonym i nie poinformowanym człowiekiem w Ameryce”, a atmosferę podgrzał prezydent Obama mówiąć, że sam zwolniłby Haywarda. / Bloomberg