Inwestorzy wraz z nagłym w takim wypadku wzrostem deficytu i potrzeb pożyczkowych państwa żądają wyższych odsetek za pożyczone pieniądze, co jeszcze bardziej pogłębia problemy finansowe kraju. Dlatego też walka z nadmiernym długiem i wysokim deficytem musi być priorytetem każdego rządu.
Nie można więc zarzucać rządowi polskiemu, że podnosząc VAT, działa na szkodę gospodarki. Gorsze byłoby utrzymanie wysokiego deficytu i dalsze narastanie długu. Biorąc pod uwagę to, że w tym roku dług publiczny do PKB osiągnie poziom blisko 53 proc., za pewne można uznać, że w 2011 r. przy nieznacznie niższym deficycie budżetowym dług przekroczy 55 proc. A po takim przekroczeniu rząd z mocy ustawy zobowiązany jest do przeprowadzenia głębokich cięć. Przykłady innych krajów pokazują, że w roku wyborczym rządy decydują się na utrzymanie status quo, uznając za cel główny jak najlepszy wynik w wyborach. Wynik w nadchodzących wyborach nie jest pewny. Może tak się zdarzyć, że obecna opozycja będzie zmuszona po przejęciu władzy dokonać radykalnych cięć. Tak właśnie było ostatnio w Grecji, gdzie obecny rząd ponosi konsekwencje działań poprzedniego, który doprowadził kraj do bankructwa bardzo kosztowną walką z kryzysem.

>>> Czytaj też: Gomułka: To PiS wspólnie z Platformą zrobiły deficyt

Nie można zarzucać rządowi, że nie działa w interesie polskiej gospodarki, bo znacznie gorszym rozwiązaniem byłoby nicnierobienie. Zmniejszanie deficytu przez podwyżkę podatków jest często spotykanym rozwiązaniem, choć raczej tego typu działania dokonywane są równolegle z obniżaniem wydatków i raczej w krajach, w których sytuacja finansowa znajduje się już nad przepaścią. Polska nie jest w takiej sytuacji. Jednak już obecnie większość krajów Europy ogłosiła głęboko idące pakiety redukujące deficyty. Polska, nie podejmując żadnych działań, w roku 2011 mogłaby się znaleźć już nie poniżej średniej, ale wśród krajów z najwyższą dynamiką przyrostu długu.
Reklama
Redukcja deficytu: tak, tylko dlaczego skupiać się na stronie dochodowej budżetu? Polska jest w takiej sytuacji finansowej, że do zredukowania deficytu w roku 2013 do poziomu 3 proc. PKB wystarczyłyby działania redukujące wydatki. Polska jest krajem, gdzie znaczna część wydatków socjalnych jest źle adresowana, przykładem becikowe czy ulga podatkowa na dzieci. Działania po stronie wydatkowej są niezbędne nie tylko dlatego, że deficyt jest za wysoki, ale dlatego że w wydatkach państwowych wciąż wiele jest marnotrawstwa i nieefektywności. Między innymi z tego właśnie wynika niska konkurencyjność naszej gospodarki.
Trudno nie zgodzić się więc ze stwierdzeniem, że proponowane przez rząd działania są sposobem na kupienie czasu. Problem długu do PKB prawdopodobnie nie będzie już straszył w roku 2011, ale przecież w kolejnych latach problemy strukturalne nadal będą narastały. Przy jakimkolwiek spowolnieniu gospodarczym znów zagrozi nam spirala długu. Tyle że wtedy nie będzie można jej neutralizować tak jak teraz przychodami z prywatyzacji. Dobrze, że rząd stara się zapobiec kryzysowi w rodzaju węgierskiego, szkoda, że nie dokonuje tego strukturalnie, ale tymczasowo.

>>> Czytaj też: Rybiński: Towarzysze, nie idźcie tą drogą!