Pierwszy powód to sytuacja na rynkach finansowych. Od serii pesymistycznych sygnałów z amerykańskiej gospodarki inwestorzy tracą na akcjach.
– Rynek jest nerwowy. Ludzie już nie wiedzą, co mogą jeszcze zrobić ze swoim kapitałem. Być może zobaczymy jeszcze jakieś spadki cen złota, ale jeśli do tego dojdzie, będzie to okazja, by zwiększyć udział kruszcu w portfelu inwestycyjnym – mówi Afshin Nabavi, wiceprezes MKS Finance z Genewy.
Zdaniem Artura Krzymowskiego, analityka rynku złota z Mennicy Polskiej, inwestorzy boją się drugiej fali kryzysu. Dlatego pozbywają się akcji i obligacji, przenosząc w ten sposób kapitał na rynek złota. Jak choćby George Soros, guru światowych finansów, którego fundusz w II kwartale tego roku zmniejszył zaangażowanie na amerykańskim rynku akcji o 42 proc. – z 8,8 mld dol. do 5,12 mld dol. Złoto i inwestycje w fundusze działające na rynku tego kruszcu to teraz aż 13 proc. aktywów Soros Fund Management.
Dla innych inwestorów informacja z Soros Fund Management to wyraźny sygnał, że inwestycja w złoto może się opłacać. Tym bardziej że kruszec powinien drożeć, bo za dwa miesiące ruszy popyt na złoto jubilerskie. Głównie w Indiach, gdzie po porze monsunowej w październiku rozpocznie się sezon ślubów.
Reklama
– Zazwyczaj zakupy tzw. fizycznego złota znacznie rosną w październiku. Obecna zwyżka to jeszcze nie wynik popytu ze Wschodu. Jesienią cena może być jeszcze wyższa albo przynajmniej utrzymać się na dzisiejszym poziomie – mówi Artur Krzymowski.
Indie kontrolują około jednej czwartej rynku złota jubilerskiego na świecie. Według organizacji World Gold Council popyt wzrósł tam w I kwartale aż o 698 proc.
Gdyby na zwiększony popyt jubilerski nałożył się jeszcze popyt inwestycyjny, cena może poszybować do poziomów nienotowanych w historii.
– Są raporty, które mówią, że w ciągu pół roku cena uncji wzrośnie do 2300 dolarów – mówi Artur Krzymowski.
Na polskim rynku, gdzie wiodącym sprzedawcą jest właśnie Mennica Polska, zainteresowanie złotem ciągle jest duże. Dominują duzi inwestorzy, kupujący za minimum 100 tysięcy zł. To właśnie oni wykorzystali lipcowy spadek cen i inwestowali w metal. Obroty Mennicy były w lipcu o 50 proc. większe niż przed rokiem. Od stycznia sprzedaż złota inwestycyjnego wzrosła o 20 proc.
– Za to zainteresowanie małymi sztabkami spadło, bo zarzewie kryzysu finansowego wydaje się wygasać. Tak przynajmniej sądzą drobni inwestorzy – uważa Artur Krzymowski. I dodaje, że detaliści ruszają na rynek zawsze w chwilach dużego zagrożenia. Jak np. w 2009 roku, gdy system finansowy rozwiniętych gospodarek chwiał się w posadach, albo w maju tego roku, gdy kryzys grecki doprowadził do gwałtownego osłabienia euro. Wtedy w Europie zaczynało nawet brakować złota.
– Dziś mali inwestorzy już się nie boją tego, że pieniądze zupełnie stracą wartość albo banki zostaną zamknięte i nie będą wypłacać oszczędności – mówi analityk.