„Obserwator Finansowy”: W II kw. br. niemiecka gospodarka zanotowała wzrost o 2,2 proc. w stosunku do I kw. br. Pojawiły się już głosy, m.in. w dzienniku „The Wall Street Journal”, że kanclerz Merkel miała rację, aplikując Niemcom kurację oszczędnościową. Z kolei gospodarka USA, zasilona miliardami dolarów, nie może wyjść z dołka. W lipcu kolejne 130 tysięcy osób straciło pracę, wskaźnik bezrobocia wyniósł 9,5 proc. ( w Niemczech sięga 7,6 proc.) Czy dobre wyniki niemieckiej gospodarki świadczą o tym, że polityka oszczędności jest bardziej skuteczna w zwalczaniu kryzysu niż olbrzymie rządowe inwestycje?

Paul de Grauwe: Trudno porównywać te dwa kraje. USA doświadczyły serii problemów z bańkami, co doprowadziło do niekontrolowanej, niezrównoważonej konsumpcji, a w konsekwencji do załamania gospodarczego. Tymczasem w Niemczech nic takiego nie miało miejsca. Niemiecka gospodarka ma zdrowe fundamenty, a Niemcy nigdy nie lubili przesadnie wydawać. Mówimy więc o dwóch zupełnie różnych sytuacjach i dlatego prawdopodobnie obie zastosowane polityki mają swoje uzasadnienie i do jakiegoś stopnia się sprawdzają. Przecież amerykański rząd musi wydawać, żeby sektor prywatny mógł zredukować swój dług. Inaczej nie uda się zrównoważyć gospodarki. Niemcy nie mają takiego problemu i dlatego mogą sobie pozwolić na redukcję deficytu bez obaw, że zablokują w ten sposób rozwój gospodarczy.

Porównajmy w takim razie Niemcy i Grecję, albo Niemcy i Hiszpanię. Dlaczego polityka ostrych cięć budżetowych służy Berlinowi, a Ateny wpędza w recesję? Nawet Francja, która planuje wprowadzenie największych od dziesięcioleci oszczędności budżetowych, według prognoz zapłaci za to spowolnieniem gospodarki.

Oczywiście zawsze jest tak, że kiedy gospodarka jakiegoś kraju dobrze się rozwija, wręcz kwitnie, redukcja deficytu budżetowego nie nastręcza żadnych trudności. Tymczasem Grecja próbuje wprowadzać niespotykane dotąd oszczędności w czasie, kiedy jej gospodarka znajduje się w dołku, i tym samym wpędza się w jeszcze większą recesję. Sądzę, że grecki rząd mógł posunąć się w tym oszczędzaniu już zbyt daleko i teraz tylko szkodzi gospodarce, zamiast pomagać. Co ciekawe, w ubiegłym tygodniu Komisja Europejska zgodziła się przyznać Grecji kolejną transzę pomocy finansowej w wysokości 9 miliardów euro i ponagliła ją, żeby jeszcze bardziej ograniczyła deficyt budżetowy. Wszystko to w sytuacji, kiedy wyraźnie zmniejszają się wpływy budżetowe i Atenom grozi zamknięcie w zaklętym kole recesji. Może się okazać, że zbyt ostre cięcia zablokują aktywność gospodarczą Grecji i zamiast redukcji deficytu nastąpi jego wzrost. Trzeba znaleźć jakiś złoty środek. Tyle, że przykład niemieckiej gospodarki, której wzrost jest napędzany przez eksport i gdzie redukcja deficytu była stosunkowo prosta, naprawdę nie ma zastosowania w Grecji czy w Hiszpanii. Te kraje notują wielkie deficyty na rachunku obrotów bieżących.

Reklama

Jaka jest alternatywa dla oszczędzania?

Oszczędzanie dostosowane do tempa wychodzenia z kryzysu. Jeśli gospodarka ciągle kuleje, redukowanie deficytu trzeba spowalniać lub wręcz zawieszać.

Paul de Grauwe, profesor ekonomii na Katolickim Uniwersytecie w Leuven w Belgii, publikuje m.in. w dzienniku „Financial Times”, autor wielokrotnie wznawianej książki „Economics of Monetary Union”, która ukazała się w 2009 roku nakładem Oxford University Press.

Pełna wersja wywiadu: Paniczne oszczędzanie grozi Europie katastrofą

ikona lupy />
Paul De Grauwe / DGP