Efektem tego było przesunięcie w czasie – do 2011 roku – oczekiwań dotyczących podniesienia poziomu oprocentowania, co spowodowało mocny spadek CHF. Funt brytyjski również tracił – z powodu kiepskiego wyniku sprzedaży detalicznej (spadła o 0,5% m/m wobec oczekiwanego wzrostu o 0,3%). Najwięcej GBP stracił wobec euro, które dobrze zareagowało na udane aukcje hiszpańskich obligacji i poprawę bilansu handlowego w eurolandzie.

W USA dane dotyczące liczby nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wypadły lepiej niż oczekiwano (450 tys. wobec oczekiwanych 459 tys. i poprzednich skorygowanych na 453 tys.); PPI również lekko zwyżkował, aczkolwiek tutaj niespodzianki nie było. Indeks filadelfijskiego Fedu znów rozczarował (-0,7 wobec oczekiwanych +0,5), lecz główny element odnotował lekką zwyżkę wobec fatalnych -7,7 punktów w zeszłym miesiącu. Element dotyczący nowych zamówień wyniósł -8,1. Dane o międzynarodowych przepływach kapitałowych w dalszym ciągu wykazują wzmożony popyt na amerykańskie obligacje skarbowe – przypływ kapitału netto wyniósł 61,2 mld USD. Prywatny kapitał napływający do agencji rządowych po raz pierwszy od stycznia 2009 odnotował nadwyżkę, podczas gdy rządowe wpływy głównie dotyczyły obligacji skarbowych. Chiny w tym miesiącu znów rozczarowały pod względem napływu kapitału.

Sytuacja na amerykańskiej scenie politycznej nabiera tempa. Shumer i Shelby nawołują sekretarza stanu Geithnera do zaostrzenia tonu swoich komentarzy o polityce Chin dotyczącej rynków walutowych – nawet do otwartego nazywania Chin manipulatorem walut. Geither nie poszedł aż tak daleko, ale obiecał nagłośnienie tematu na następnym posiedzeniu G20 (w listopadzie w Seulu), czego efektem ma być wymuszenie na Chinach przeprowadzenia reform handlu i polityki monetarnej. Możemy spodziewać się eskalacji tej sytuacji przed wyborami w USA.

Drugiej rundy interwencji BOJ na razie nie widać, a USDJPY utrzymuje się powyżej 85,0. Niemniej jednak w wiadomościach pojawiły się pogłoski na temat potencjalnego wzmocnienia funduszu interwencyjnego by wesprzeć długoterminowe zakupy jena.

Reklama

Po neutralnym zamknięciu sesji na Wall Street, sesja azjatycka rozpoczęła się w dość optymistycznie. Jednak zaraz potem chiński bank centralny opublikował raport o stabilności finansowej Chin w 2010 roku, w którym ostrzegł iż straty tamtejszych banków mogą się powiększyć w miarę przyspieszania krajowych reform strukturalnych. Bank również potwierdził swoją nieco swobodną politykę monetarną i ogłosił, że zamierza wypuścić nowe fiskalne i monetarne narzędzia mające na celu opanowanie oczekiwań związanych z inflacją. To spowodowało tymczasowy spadek akcji chińskich spółek i na krótko zniechęciło inwestorów do podejmowania ryzyka.

W Azji kalendarz danych jest niemal pusty, lecz sprawy nabiorą nieco tempa w Europie. W Niemczech mamy poziom cen producentów, bilans na rachunku bieżącym oraz aktywność w przemyśle budowlanym w strefie euro. Do tego dochodzi cała seria wystąpień przedstawicieli EBC. W Ameryce Północnej z kolei mamy inflację CPI i wskaźnik zaufania konsumentów Uniwersytetu Michigan.