Ukraina sprzedała euroobligacje warte 2 mld dol. Ich oprocentowanie jest korzystniejsze niż papierów wartościowych emitowanych przez Grecję. Kijów sprzedał euroobligacje w dwóch transzach: 500 mln dol. w pięcioletnich z oprocentowaniem 6,8 proc. i 1,5 mld dol. w dziesięcioletnich z 7,7 proc. Dla porównania w przypadku Grecji oprocentowanie wynosi odpowiednio: 11,8 proc. i 11,5 proc. Udana emisja jest postrzegana jako wotum zaufania dla polityki gospodarczej ekipy prezydenta Wiktora Janukowycza.

Finansowe wyrachowanie

Sprzedaż poprzedziła seria decyzji, które świadczą o tym, że Kijów swoją politykę gospodarczą prowadzi z wyrachowaniem. Zanim doszło do emisji papierów, Ukraina porozumiała się z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie uruchomienia linii kredytowej wartej 15 mld. dol. Rząd zdecydował się również na bolesny plan oszczędnościowy (m.in. dwukrotny wzrost cen gazu dla odbiorców indywidualnych i podwyższenie wieku emerytalnego dla kobiet z 55 do 60 lat). Decyzje pozwoliły pozyskać z rynku znacznie więcej pieniędzy, niż przewidywano latem tego roku, kiedy to za euroobligacje 10-letnie inwestorzy byli skłonni płacić 9 proc.
Euroobligacja jest papierem emitowanym w krajowej walucie, lecz handel nią odbywa się za granicą w innym systemie monetarnym. Poprzednia emisja odbyła się w 2007 r. 10-letnie euroobligacje z oprocentowaniem 6,75 sprzedano wówczas na kwotę 700 mln dol. Kolejna – w 2008 r. zakończyła się fiaskiem – zabrakło inwestorów zainteresowanych ukraińskimi papierami.
Reklama

>>> Czytaj też: Inwestycje zagraniczne w Polsce: nasz magnes słabnie, sąsiedzi bardziej atrakcyjni

Kijów szuka w Azji

Gdy latem tego roku ekipa Janukowycza pożyczyła od rosyjskiego Wnesztorgbanku 2 mld dol. na pokrycie dziury budżetowej, oskarżano ją o dążenie do podporządkowania kraju Moskwie. Analizując jednak kolejne decyzje gospodarcze Kijowa, wyraźnie widać, że próbuje on grać na co najmniej trzech kierunkach. Pierwszym jest Rosja, w rozmowach z którą dąży do zredukowania cen na gaz ustalonych przez rząd byłej premier Julii Tymoszenko. Drugim – MFW i Unia Europejska, z którą negocjowane są umowa stowarzyszeniowa i porozumienie o pogłębionej strefie wolnego handlu. Trzecim – Chiny, z których w czasie swojej wizyty na początku września Janukowycz próbował pozyskać kredyty i inwestorów (ukraiński prezydent przebywał z wizytą w Hongkongu, Szanghaju i Pekinie. Jego kancelaria ogłosiła, że udało się pozyskać inwestycje warte 4 mld dol.). Pozyskiwanie pieniędzy z rynków finansowych to kolejny dowód, że Janukowycz nie planuje uzależniania swojego kraju tylko od jednego sąsiada – Rosji.

Polska na dalekim planie

Co ciekawe, w koncepcji zekonomizowanej polityki zagranicznej Janukowycza wyraźnie widać, jak marginalna jest rola Polski. W dotychczasowym planie złożonych 15 wizyt zagranicznych prezydenta nie było Warszawy. Wyprzedziła nas nie tylko Bruksela, Moskwa, Waszyngton, Pekin i Berlin. Przed Warszawą były nawet Ateny i Ankara.
ikona lupy />
WIktor Janukowycz wybiera interesy z Rosją, UE i Chinami Fot. PAP/EPA / DGP