Dotychczas Ryanair obsługiwał europejskie metropolie za pomocą mniejszych portów lotniczych. Powodem są niższe opłaty lotniskowe na tamtejszych terminalach. Teraz, gdy dalsza ekspansja staje się coraz trudniejsza, szef irlandzkich linii rozważa rozpoczęcia działalności na dotychczas omijanych lotniskach.

- Prawie każde lotnisko w Europie, do którego nie latamy, rozmawia z nami. W przyszłości będziemy obecni zarówno na dużych, jak i na drugorzędnych portach – powiedział szef Ryanaira Michael O’Leary w wywiadzie dla Bloomberga.

Największy tani przewoźnik chciałby rywalizować z brytyjskim Easy Jet, drugimi co do wielkości tanimi liniami, który obsługuje większość dużych lotnisk. Szef Ryanaira wyklucza jedynie loty na londyńskie Heathrow, paryskie Charles de Gaulle oraz lotnisko we Frankfurcie nad Menem, na których nie można obsłużyć samolotu w 25 minut, czyli tyle, ile wynosi założenie przewoźnika.

>>>Czytaj też: Ryanair uruchamia nowe połączenie z Krakowa, ale zawiesi część obecnych

Reklama

Od miesiąca Ryanair lata na lotnisko El Prat, 6 km od Barcelony. Nowa strategia może okazać korzystna dla warszawskiego lotniska im. Fryderyka Chopina na Okęciu, gdzie od ponad dwóch lat nie wylądował samolot tego przewoźnika.

Według zapowiedzi zmiany mają być ewolucyjne. - Gdy stawki nie będą obniżane w latach 2013, 2014 i 2015, skupimy się bardziej na jakości, obsłudze i zadowoleniu klienta, bo ceny będą rosły. Ale czy nagle zwiększymy stawki ze średnio 34 do 100 euro? Nie!- powiedział O’Leary.

Jak na razie nie zapowiada się jednak, że samoloty Ryanaira wkrótce zaczną lądować w stolicy, bo tanie linie we współpracy z łódzkim lotniskiem rozpoczęły kampanię promocyjną pod hasłem „Nie módl się o Modlin, lataj taniej z Łodzi”.

>>>Czytaj też: Ryanair proponuje, aby pozbyć się drugiego pilota z samolotów

ikona lupy />
Ryanair chciałby rywalizować z brytyjskim Easy Jetem, drugim co do wielkości tanim przewoźnikien, który obsługuje większość dużych lotnisk. / Bloomberg
ikona lupy />
Michael O'Leary, prezes Ryanaira twierdzi, że zmiany będą ewolucyjne, a ceny połączeń nie nagle nie podskoczą. / Bloomberg