Powinno być tak, że pokrywają się z granicami UE, wszak jesteśmy gospodarczą wspólnotą. Tylko że ta teoria mija się z faktami.
Jedna z gorących spraw ostatnich dni: kontrakt gazowy. W najbardziej spornym jego wątku – dotyczącym gazociągu jamalskiego – granica Unii w dalszym ciągu przebiega na Odrze i Nysie. Sposób funkcjonowania gazociągu mija się z rozwiązaniami prawnymi Brukseli. Tylko że podczas zamieszania związanego z dostawami gazu Unia nie powiedziała: granicę Wspólnoty przenosimy na wschodnią granicę Polski, a w związku z tym wszystkimi dostępnymi środkami będziemy Polskę wspierać. Miała na to mnóstwo czasu, ale nie. Skutek jest taki, że po przebudzeniu się Unii Polacy na własną rękę muszą się dogadać z Rosjanami i całkowicie zmienić funkcjonowanie Jamału. A jeżeli nie zdołają – umowy z Gazpromem Bruksela zaskarży do trybunałów, które mogą obłożyć nasz kraj wysokimi karami.
Skoro już przy Bałtyku jesteśmy – właśnie zanika jako polska granica energetyczna. Dzięki nowym kablom będziemy mogli sprowadzać ze Szwecji prąd. Skąd jeszcze? Tutaj jest problem, bo reszta połączeń z systemami europejskimi jest taka sobie. Granica wydolności pokrywa się z grubsza z polityczną granicą naszego kraju, wyjątek to wspomniany Bałtyk i może trochę na południu.
A zniesienie akurat tych granic jest ważne, gdyż w perspektywie paru lat prąd u nas zdrożeje. Być może będziemy płacić za niego najwięcej w całej UE. Przyczyną jest nasza energetyka oparta na węglu, a za emisję CO2 trzeba będzie słono płacić. Te podwyżki można by zniwelować, gdyby przez granicę można było sprowadzać energię. Jedna Szwecja niestety niewiele załatwi. Przydałby się prąd z Zachodu.
Reklama
Przy okazji ograniczeń emisji dwutlenku węgla potężnie na znaczeniu zyska nasza wschodnia granica. Z jednej strony będziemy mieli Unię, gdzie produkcja energii z CO2 zostanie obłożona horrendalnymi opłatami, z drugiej – kraje, gdzie emisjami mało kto się przejmuje. Z ekologicznego punktu widzenia wpływ dwutlenku węgla na ocieplenie klimatu jest dyskusyjny. Z ekonomicznego – ci zza wschodniej strony granicy, od Ukrainy do Chin, dostają do ręki potężny atut. I to całkowicie za darmo.