Gdy to piszemy, indeks Reuters Jefferies CRB spadł od początku roku o 1,3%, jednak taki poziom ukrywa dwucyfrowe wzrosty cen towarów „miękkich”, zbóż i metali szlachetnych, a także charakteryzujące się podobną skalą straty w „ciężkim” sektorze energetycznym.

Obecna sytuacja ekonomiczna nadal przyciąga nabywców na rynek złota, srebra i platyny – w III kwartale metale te godziwie wynagrodziły tych, którzy w nie zainwestowali. Wygląda na to, że Rezerwa Federalna Stanów Zjednoczonych wznowi program quantitative easing – dlatego też można mieć względną pewność, że oficjalne stopy procentowe pozostaną zbliżone do zera, a koszty alternatywne posiadania złota również będą praktycznie zerowe. Banki centralne, które zwykle były źródłem podaży, po raz pierwszy od dwudziestu lat są na dobrej drodze do zostania nabywcami netto. Do szału zakupów na rynku złota przyczyniły się również zawirowania na światowych rynkach obligacji, a także niepewność związana z potencjalnymi zwrotami z inwestycji w akcje.

W IV kwartale największym zagrożeniem dla złota pozostaje prawdopodobnie jego własny sukces – analitycy, komentatorzy i inwestorzy od dawna traktują je jako „pewniaka”, nieustannie podnosząc prognozowane ceny. Uważamy, że dynamika i utrzymująca się niepewność zagwarantują dalsze wzrosty, jednak nie bylibyśmy zaskoczeni powtórką gwałtownych korekt, takich jak odnotowany w lipcu ośmioprocentowy spadek – zwłaszcza pod koniec roku, kiedy to menedżerowie portfeli inwestycyjnych mają zwyczaj realizowania zysków. A ten rok nie był łatwy dla nikogo i odrobina twardego grosza na rachunku będzie nie do pogardzenia... Linia wsparcia trendu długoterminowego w połączeniu z 200-dniową średnią kroczącą zaoferuje odbicie każdej potencjalnej korekcie, a my tymczasem czekamy na 1350$ za uncję na koniec tego roku i 1650$ na koniec 2011 r.

Towary cykliczne, takie jak surowce energetyczne, odnotowały trudny rok – cena gazu ziemnego spadła dotychczas o niemal jedną trzecią, zaś ropa naftowa odnotowała stratę dwucyfrową. Podczas gdy globalny popyt nadal powoli powraca do wcześniejszych poziomów, wzrost okazuje się najintensywniejszy na Dalekim Wschodzie, gdzie Chiny nieustannie popisują się nienasyconym apetytem na podstawowe zasoby. Tymczasem zapasy w Stanach Zjednoczonych nadal utrzymują się na podwyższonym poziomie, w rezultacie czego pojawiło się kontango, a ceny w transakcjach z dostawą natychmiastową usiłują powrócić na przyzwoite poziomy.

Reklama

W IV kwartale będziemy mieć do czynienia z kontynuacją tego trendu w sytuacji, w której ryzyko zaostrzenia polityki monetarnej przez Chiny pozostaje dość istotne, a kolejna tura quantitative easing w Stanach Zjednoczonych tylko podkreśla ograniczony charakter odbicia amerykańskiego popytu. Występujący od roku kanał, w środku którego utknęła obecnie ropa, powinien się utrzymać. Dostrzegamy jednak ryzyko spadku – cena baryłki na koniec roku mogłaby osiągnąć poziom 65 – 70$, zanim długoterminowy trend w 2011 r. wyniósłby ją w okolice 90$.

Niekorzystne warunki panujące na Środkowym Zachodzie Stanów Zjednoczonych, w Brazylii, w Pakistanie, a zwłaszcza w Rosji, przyczyniły się do wzrostu cen wszystkiego począwszy od zboża i żywca, a na cukrze i kawie skończywszy. Największy wpływ na ceny towarów wywarła rosyjska susza, która dotknęła dużych obszarów uprawy pszenicy wokół Morza Czarnego, ostatecznie prowadząc do nałożenia embargo eksportowego, które w zależności od plonów zbóż ozimych w sezonie 2010/2011 może zostać utrzymane nawet do 2011 r.

Widzimy jednak, że cena kukurydzy nadal wzrasta jeszcze bardziej niż cena pszenicy – przyczyn należy doszukiwać się w obecnym poziomie zapasów w Stanach Zjednoczonych, które wyczerpują się z powodu wzrostu eksportu i niższej od oczekiwanej produkcji. Po raz drugi z rzędu globalna konsumpcja może przekroczyć produkcję, w miarę jak popyt na etanol będzie utrzymywać się na wysokim poziomie, a hodowcy zwierząt gospodarskich będą poszukiwać substytutu utraconej pszenicy – zwłaszcza pochodzącej z Rosji.