"Warszawska giełda już w czwartek radziła sobie stosunkowo dobrze na tle pozostałych parkietów europejskich. Początek dzisiejszych notowań tę siłę potwierdzał. Indeks największych spółek na otwarciu piątkowych notowań zyskiwał 0,7 proc. i systematycznie powiększał skalę wzrostu. Około południa znajdował się już ponad 1 proc. nad poziomem zamknięcia z poprzedniego dnia. Nienajlepsze nastroje, obserwowane w ciągu ostatnich sesji powoli więc ulegały zmianie, jednak wciąż znajdowaliśmy się pod wpływem wydarzeń na głównych parkietach i to one decydowały o kierunku ruchu naszych indeksów" - ocenił analityk Open Finance Roman Przasnyski.

Analityk podkreślił, że na głównych parkietach europejskich w pierwszej części dnia było dość spokojnie, a indeksy w Paryżu, Londynie i Frankfurcie zyskiwały po 0,3-0,4 proc. i nie wykazywały ochoty do większych zmian, gdyż nikt nie chciał się wychylać przed publikacją danych z amerykańskiego rynku pracy. O godzinie 14:30 mocno rozczarowała liczba nowych miejsc pracy w sektorze pozarolniczym w Stanach Zjednoczonych - utworzono ich jedynie 36 tys., podczas gdy liczono na 150 tys. „Na szczęście stopa bezrobocia spadła z 9,4 do 9 proc." – skomentował Przasnyski.

Jego zdaniem, po publikacji byki wyraźnie straciły rezon, ale nie dawały się łatwo zapędzić pod kreskę. Indeksy w Paryżu i Frankfurcie przez moment przypomniały sobie o czwartkowym zamknięciu, Londyn zupełnie się nie przejął i FTSE zwyżkował o 0,7 proc.

„Nasz WIG20 po publikacji danych oddał 20 punktów z wcześniejszej zwyżki i dzielnie się bronił przed większym spadkiem. W końcówce notowań było jednak coraz trudniej i na pół godziny przed końcem notowań skapitulował. Wtedy też indeksy na Wall Street mocniej poszły w dół, zniżkując po 0,3-0,5" – podsumował analityk.

Reklama

Ostatecznie w piątek indeks WIG20 wzrósł o 0,31 proc. i wyniósł 2.742,34 pkt. WIG zyskał 0,18 proc. i wzrósł do 47.796,39 pkt. Obroty wyniosły ponad 840 mln zł.