Połowa stycznia 2011 r. Sala konferencyjna w siedzibie Netii przy ul. Taśmowej w Warszawie. Kilkudziesięciu dziennikarzy czeka na ogłoszenie przez Mirosława Godlewskiego strategii Netii na najbliższe dziesięć lat. Choć konferencja ma już kilkuminutowe opóźnienie, szefa spółki nie ma w sali, a jego współpracownicy wyglądają na zdenerwowanych. Ktoś sugeruje, że prezes może nie przyjść. W pewnym momencie na ogromnym ekranie pojawia się postać w garniturze z maską Dartha Vadera – bohatera „Gwiezdnych wojen”. Wita gości.
To Mirosław Godlewski, który po chwili wchodzi do sali, by już w realu zaprezentować strategię Netii na dziesięć lat. Cele są ambitne. W 2020 r. operator ma mieć 20 proc. udziałów w polskim rynku usług online w Polsce. – A na rynku oprócz nas zostanie TP i jeden duży operator kablowy – podkreślał.

Zaskakująca nominacja

Analitycy szybko wyłapali słaby punkt dziesięciolatki Netii: brakuje jej tego, w co uzbrojeni są już wszyscy najważniejsi konkurencji – telewizji. Oferty, dzięki której klienci nie tylko dostaną szybki internet, lecz także będą mogli obejrzeć oryginalnego Dartha Vadera i „Gwiezdne wojny” w usłudze wideo na żądanie, pakiecie filmowym lub po prostu w którymś z kanałów telewizyjnych.
Reklama
– Bez oferty dostępu do telewizji Netii trudno będzie utrzymać miano najszybciej rosnącego operatora na rynku – podkreśla Przemysław Sawala-Uryasz, analityk UniCredit zajmujący się rynkiem telekomunikacyjnym.
Na taki tytuł Netia zapracowała dzięki Godlewskiemu, który został jej prezesem w styczniu 2007 r. Nominacja była zaskoczeniem dla rynku telekomunikacyjnego. Godlewski był poprzednio m.in. szefem Dec, największego w kraju właściciela cystern kolejowych.
Ukończył Politechnikę Warszawską na kierunku zarządzanie przemysłem, zdobył tytuł MBA w Ashridge Management College w Wielkiej Brytanii. Ale nie miał doświadczenia na rynku telekomunikacyjnym. Analitycy obawiali się, że ten brak opóźni wdrożenie przez spółkę nowej strategii. Szans Godlewskiego jednak nie przekreślali. Zwłaszcza że uważany był on za sprawnego menedżera. Karierę zaczynał w końcu w PepsiCo, gdzie sprzedaż i marketing liczą się jak w żadnej innej branży.
Godlewski spełnił nadzieje i, jak mówi się w slangu biznesowym, „dowiózł wynik”. Po objęciu sterów Netia zaczęła agresywną walkę o rynek z Telekomunikacją Polską, a także – co ważne – zaczęła zarabiać pieniądze. Wprawdzie 2007 r. zakończyła z blisko 270 mln zł straty, ale rok później zarobiła już na czysto ponad 230 mln zł. Niektórzy mówili, że pod wodzą Godlewskiego Netia stała się Playem stacjonarnego rynku telekomunikacyjnego. Podobnie jak sieć komórkowa Netia atakowała TP agresywnymi cenami, a także zapadającymi w pamięć kampaniami reklamowymi. Twarzą Netii został aktor Tomasz Kot, który zachwalał usługi, m.in. parodiując rosyjskiego hipnotyzera Anatolija Kaszpirowskiego.

Rosną udziały

Efekty tej strategii mówią same za siebie. Gdy Godlewski dołączył do Netii, operator miał 218 tys. klientów internetu i znikomy udział w rynku. Po trzech latach liczba klientów zbliża się do 700 tys., a udział w rynku przekracza 11 proc. W jego zwiększeniu pomogły rozpoczęta przez Godlewskiego konsolidacja i przejęcie w połowie 2008 r. konkurencyjnego Tele2.
Analitycy podkreślają jednak, że dotychczasowa strategia może nie wystarczyć Netii. Tym bardziej że dalsze obniżanie cen internetu jest już nieopłacalne. Netia potrzebuje sprzymierzeńca, który pomoże jej wprowadzić nową usługę: telewizję.
Godlewski doskonale to rozumie, bo próbował namówić do współpracy TVN. Ale kierowana przez Markusa Tellenbacha spółka wybrała przymierze z największym konkurentem Netii – TP. Na horyzoncie pozostała więc francuska Cyfra+. Obie strony usiadły nawet do negocjacji, ale się nie dogadały.
Ci, którzy pracowali z Godlewskim, podkreślają, że jest wytrwałym graczem. Przypominają, że mimo kilku wypadków i zerwania więzadeł krzyżowych na nartach nie zrezygnował z tej dyscypliny sportu, tylko przesiadł się na snowboard.
Jego znajomi mówią, że to twardy gracz, który na rynku telekomunikacyjnym nie powiedział na pewno ostatniego słowa.