Po ujawnieniu wyników bankowych stress testów rząd Irlandii może być zmuszony do przejęcia większościowych udziałów w Bank of Ireland oraz Irish Life & Permanent. To ostatnie duże instytucje finansowe kraju, które jeszcze nie są jego własnością.

– One mają najwięcej do stracenia. Nie widzę wielkich szans, by oba nie stały się przynajmniej w 50 proc. własnością podatników – mówi Bloombergowi Oliver Gilvarry, analityk z dublińskiego funduszu Dolmen Securities.
Opublikowane dziś po południu wyniki stress testów zdecydują, czy dwa banki unikną losu czterech innych, które rząd w Dublinie musiał ratować po pęknięciu bańki na rynku nieruchomości.

>>> Czytaj też: Irlandia i Grecja: dwie drogi wiodące do bankructwa

Reklama
Według szacunków analityków irlandzkie banki będą potrzebować 27,5 miliarda euro kapitału. Rząd obiecał, że jeśli nie zdołają one pozyskać tych pieniędzy samodzielnie, przekaże im je z wartego 35 miliardów euro funduszu powołanego w ramach bailoutu dla Irlandii. Ceną tego ratunku będzie oddanie kolejnego pakietu akcji państwu. Zresztą akcji coraz tańszych, bo od listopadowego bailoutu dla Dublina ich ceny spadły o połowę.

>>> Zobacz również: Albo Unia pomoże Irlandii, albo strefa euro upadnie

Rząd już wcześniej przejął większościowe udziały w Anglo-Irish, Allied Irish Banks, EBS Building Society oraz Irish Nationwide Building Society, wykładając w ciągu ostatnich dwóch lat na ich ratowanie 46,3 miliarda euro.
Jeszcze przed obecną rundą stress testów Irlandzki Bank Centralny nakazał Bank of Ireland – będącemu własnością państwa w 36 proc. – zebranie 1,4 miliarda euro. Problem w tym, że to więcej niż jego obecna wartość rynkowa (wynosi 1,3 mld). Z kolei Irish Life & Permanent – jedyna instytucja finansowa, która w ogóle uniknęła pomocy – miał zgromadzić 243 miliony euro. To dwa razy więcej, niż jest obecnie wart.
ikona lupy />
Procent w dół / ShutterStock