Jednak na rynku słychać plotki o wskaźnikach technicznych dających sygnał „przeszacowany” (a najnowsze dane wskazują, że rynek już teraz w przeważającej części gra na wzrosty euro). Dlatego też kwestia zwyżki w tym tygodniu nie jest taka oczywista.

Rozpoczynając dość dynamiczny tydzień, przynajmniej pod względem posiedzeń banków centralnych (gwoździem programu będzie czwartkowe spotkanie EBC), dzisiejsza sesja w Europie nie ma zbyt wiele do zaoferowania jeżeli chodzi o publikacje danych. Zasadniczo mamy dzisiaj PMI brytyjskiego sektora budowlanego oraz – w strefie euro – wskaźnik zaufania inwestorów przygotowany przez Sentix i PPI. W USA danych brak, natomiast będziemy mogli posłuchać przedstawicieli Fedu – Lockharta i Evansa – a sesję zakończy wskaźnik perspektyw gospodarczych oraz wyniki ankiety analityków kredytowych w Kanadzie.

Powracając na chwilę do końcówki zeszłego tygodnia, przed piątkową publikacją najważniejszych amerykańskich danych, seria publikacji PMI w Europie osiągnęła niejednoznaczne wyniki – znacznie słabsze niż PMI z Azji. Niemieckie dane sprostały oczekiwaniom, lecz pozostałe publikacje uplasowały się poniżej konsensusu.

Natomiast w dalszej części piątkowej sesji sprawy nabrały tempa i dolar amerykański wykazał się wyjątkową zmiennością. Z początku wszyscy skupili się na raporcie o zatrudnieniu w amerykańskim sektorze pozarolniczym. Okazało się, że wynik uległ poprawie o 216 tys. miejsc pracy wobec wzrostu rzędu 194 tys. poprzednio i oczekiwanych 190 tys. Natychmiastowa reakcja wywindowała zielonego w górę. Stopa bezrobocia spadła do 8,8% przy braku zmiany wielkości siły roboczej – co oznacza najniższy poziom bezrobocia od marca 2009 r. i przełożyło się na jeszcze większą zwyżkę dolara.

Reklama

Jednak pod koniec sesji usłyszeliśmy zdecydowanie gołębi komentarz Dudleya z Fedu – w całkowitej opozycji do niedawnych jastrzębich wypowiedzi jego kolegów z FOMC – co poskutkowało odwróceniem trendu i spadkiem dolara.