Najwyższa od 10 lat inflacja spowoduje presję na wzrost płac, na pewno w górę pójdą też stopy procentowe.

>>> Czytaj również: Takiego skoku cen nie było w Polsce od 10 lat

Po wczorajszych danych GUS, który ogłosił, że w maju inflacja wyniosła aż 5 proc., analitycy przestali wierzyć w szybki spadek cen. O ile do wczoraj zakładali, że po majowym szczycie latem zaczną one spadać, teraz zmieniają prognozy na ten rok. Spodziewają się, że w tym roku inflacja wyniesie między 4 a 5 proc.

>>> Polecamy: Premier uspokaja: Z końcem lata inflacja powinna słabnąć

Reklama

W krótkiej perspektywie wzrost cen pomoże budżetowi, bo sprawi, że jego dochody będą wyższe. Ale w przyszłym roku rząd musi się liczyć z wyższymi wydatkami. Trzeba będzie znaleźć dodatkowe pieniądze na waloryzację emerytur i rent, bo podwyżki uwzględnią tegoroczną inflację. Wyższa inflacja nie pomoże też złotemu. Wczoraj, zaraz po ogłoszeniu danych GUS, osłabił się do euro, franka szwajcarskiego i dolara.

Inflacja, tak jak w poprzednich miesiącach, jest spowodowana głównie czynnikami zewnętrznymi – wzrostem cen surowców energetycznych na rynkach światowych oraz zbóż. Teraz w konsekwencji drożeją już nie tylko paliwa, ale także żywność, a nawet ubrania i obuwie.

Właśnie ten zewnętrzny impuls inflacyjny jest zmartwieniem Rady Polityki Pieniężnej. Z jednej strony musi ona walczyć ze wzrostem cen, który utrzymuje się znacznie powyżej celu inflacyjnego wynoszącego 2,5 proc. plus/minus 1 pkt proc. Z drugiej – kolejne podwyżki stóp, a w tym roku było ich już cztery, mogą doprowadzić do spowolnienia wzrostu gospodarczego. Już teraz ekonomiści spodziewają się spadku jego dynamiki w kolejnych kwartałach. – Naszym zdaniem rośnie prawdopodobieństwo kolejnej podwyżki stóp procentowych już na najbliższym, lipcowym posiedzeniu RPP – ocenia Adam Czerniak, ekonomista Invest-Banku. Ekonomiści spodziewają się w tym roku jeszcze co najmniej dwóch podwyżek stóp.

Wiele zależy od dzisiejszych informacji GUS na temat zatrudnienia i wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Z uśrednionej prognozy ekonomistów wynika, że płace w maju wzrosły o 5,5 proc. wobec 5,9 proc. miesiąc wcześniej. To by oznaczało, że realnie zarobki zwiększyły się jedynie o 0,5 proc. Jednak Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao SA, uważa, że wysoka inflacja i oczekiwania dalszego wzrostu płac oznaczają wzrost presji płacowej w firmach. A płace już rosną w tempie 6,6 proc.

W maju najbardziej podrożały paliwo, żywność i energia. Ale w górę szło wszystko. Jedyne ceny, jakie spadły zarówno w porównaniu z poprzednim miesiącem, jak i analogicznym okresem ubiegłego roku, to usługi telekomunikacyjne. – W kolejnych miesiącach powinien wyhamować przynajmniej wzrost cen żywności – przekonują ekonomiści.
– Tak jak ma to miejsce w ostatnich kilku miesiącach, na wzrost cen w naszym kraju największy wpływ ma wzrost wycen surowców na rynkach światowych. Teraz nałożyła się na to bawełna. Nieurodzaj w USA spowodował, że pierwszy raz od grudnia 2001 r. mamy do czynienia z miesięcznym wzrostem cen odzieży i obuwia, na który dodatkowo wpływa nadal wysoki kurs ropy. W sumie odzież i obuwie podrożały w porównaniu z kwietniem o 1,9 proc. – mówi Adam Czerniak, ekonomista Invest-Banku.
Jednak najbardziej niepokojący jest wzrost cen żywności – o 1,3 proc. w porównaniu z kwietniem i aż o 9,4 proc. w porównaniu z majem 2010 r. Miesiąc wcześniej był on dużo niższy. Wyniósł 7,7 proc. – To było zaskoczenie, bo w maju wyhamował wzrost cen cukru, drobiu, owoców. To wskazywało, że nie będziemy mieli aż takiego wzrostu cen żywności – twierdzi Adam Czerniak. – Jednak zaważył efekt wtórny wzrostu cen surowców z pierwszego kwartału, który ma opóźniony wpływ na wyroby przetworzone. Dlatego w maju najbardziej drożały właśnie one: makarony, wędliny, sery czy mleko – dodaje.
Ale ekonomiści uspokajają. To już szczyt górki. – W czerwcu dynamika cen żywności nie powinna być już wyższa, w kolejnych miesiącach zacznie spadać. Wpływ na to będzie miała znaczna podaż owoców i warzyw, czemu sprzyja dobra pogoda – przekonuje Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao SA.
Dodaje, iż wiele wskazuje na to, że również szczyt wzrostu cen paliw jest za nami. Choć w maju były o 11,9 proc. droższe niż przed rokiem, to jednak miesiąc wcześniej roczny wzrost przekraczał 14 proc. Nie oznacza to jednak jeszcze spadku inflacji, a jedynie powstrzymanie wzrostu.
Rada Polityki Pieniężnej musi uważać, żeby nie przesadzić
Odczyt inflacji jest szokująco wysoki nie tylko dlatego, że rosną ceny wyrobów, na które nie mamy wpływu, bo są związane ze wzrostem cen surowców na rynkach światowych – np. żywności czy paliw. Jest szokujący, dlatego że w górę zaczęły iść także opłaty z nimi niezwiązane – za ochronę zdrowia, edukację. W dodatku widzimy, że na razie cztery podwyżki stóp procentowych dokonane przez RPP ani nie wpłynęły na wyhamowanie wzrostu cen, ani znacząco nie umocniły złotego. Na naszą walutę oddziałuje bowiem bardziej niż decyzje rady sytuacja na rynkach europejskich. Dopóki Unia nie rozwiąże sprawy Grecji, nie mamy co liczyć na powrót zaufania do złotego.
W tej sytuacji rada ma twardy orzech do zgryzienia. Wiadomo, że jej decyzje w największym stopniu przekładają się na rynek po roku do półtora. Musi tak działać, by nie zarżnąć gospodarki nie teraz, ale w przyszłym roku.
ikona lupy />
Ryszard Petru | Dom Inwestycyjny Investors / DGP
ikona lupy />
Inflacja w Polsce w 2011 roku / DGP