Stany Zjednoczone

Kolejne odczyty danych makro potwierdzają, że amerykańska gospodarka "złapała zadyszkę". Po wielu tygodniach spadków obóz byków dostał kolejną serię złych danych makro, co automatycznie przełożyło się na zły sentyment na rynku akcji. Zły sentyment spotęgowany jeszcze niepewną sytuacją w Grecji.

Kalendarium makro było w tym tygodniu bardzo bogate. Niestety odczyty makroekonomiczne posiadaczy akcji cieszyć nie mogły.

Sprzedaż detaliczna w maju spadła o 0,2%. Odczyt co prawda mniejszy niż zakładali analitycy, tj.-0,4, ale był to pierwszy spadek tego wskaźnika od wielu miesięcy. Sprzedaż bez samochodów była zgodna z konsensusem rynkowym i wyniosła 0,3% m/m (w ujęciu rocznym wzrosła o 8,2%). Dane o inflacji, na pewno nie zaskoczyły, ale potwierdziły wzrastającą presję cen, zarówno w sektorze produkcyjnym, jaki i konsumpcyjnym. Dodajmy do tych danych spadek indeksu NAHB, spadek produkcji przemysłowej i fatalny odczyt Indeksu Produkcyjnego Empire State - 7,79. W takich warunkach odreagowanie na rynku akcji było bardzo trudne, tym bardziej, że kolejne dane napływające na rynek, można interpretować tak, że gospodarka amerykańska zmierza w kierunku stagflacji.

Reklama

Kluczowym dla posiadaczy akcji wydaje się zatwierdzenie pomocy dla Grecji i przegłosowanie wotum zaufania dla rządu Papandreou. Bardzo istotny jest również poziom 1 255 pkt na S&P500. Przebicie średniej 200-sesyjnej (na technologicznym NASDAQ-u już naruszone), dałoby potężny sygnał sprzedaży. Patrząc na oscylatory, rynek jest wyprzedany i gotowy do wzrostów. Zakładając pozytywny scenariusz w Grecji, szykuje się mocne odbicie do góry. Odrzucone wotum zaufania dla rządu greckiego to pogłębienie spadków w okolice dolnego ograniczenia kanału wzrostowego.

Konrad Widuliński

Polska i Europejskie Rynki Wschodzące

Za nami kolejny tydzień bardzo ospałych notowań na polskiej giełdzie. Notowania naszych indeksów zmieniały się bardzo nieznacznie na poszczególnych sesjach, ale i w skali całego tygodnia zmiany wynosiły tylko kilka punktów. Bardziej zdecydowane ruchy pojawiły się dopiero w piątek, kiedy wygasała czerwcowa seria kontraktów. Należy zauważyć, że kolejny tydzień z rzędu na tle światowych indeksów nasz rynek był wyjątkowo silny. Nastroje światowych inwestorów skutecznie psuje napięta sytuacja w Grecji. Silnie spadał amerykański S&P500, a spadające ceny ropy naftowej spowodowały spadki rosyjskiego indeksu RTS. Dane makro płynące z naszego rynku również nie były za dobre. W maju zatrudnienie wzrosło o 3,6 proc., a oczekiwano 3,8 proc. Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 4,1 proc. (oczekiwano 5,35 proc.). W czwartek GUS zaskoczył inwestorów rekordowo wysoką inflacją, która wzrosła w maju o 5%, podczas gdy inwestorzy oczekiwali wzrostu o 4,6%. Wygląda na to, że członkowie RPP, podnosząc stopy procentowe tydzień wcześniej spodziewali się silnego wzrostu inflacji. Pytanie brzmi, czy to już koniec wzrostów tego wskaźnika. Biorąc pod uwagę stabilizację (a w kilku przypadkach spore spadki) cen surowców, można przypuszczać, że najgorsze, jeśli chodzi o inflację, już za nami.

Przed nami natomiast najciekawszy w tym roku debiut spółki JSW, na którą w zeszłym tygodniu rozpoczęły się już zapisy. Szacuje się, że wartość oferty wyniesie około 5 mld zł, co czyni ten debiut jednym z największych w historii GPW. Skarb Państwa wykorzystał na moment debiutu rekordowo wysokie ceny węgla, które prawdopodobnie nie utrzymają się na takich poziomach w przyszłości, a JSW ma silne związki zawodowe, więc koszty osobowe, podobnie jak w KGHM, są słabą stroną tej spółki.

Jacek Maleszewski

Europa Zachodnia

Mijający tydzień na większości parkietów Europy Zachodniej zakończył się bez znaczących zmian indeksów giełdowych. W dalszym ciągu uwaga inwestorów była skierowana głównie na południowy kraniec Półwyspu Bałkańskiego.

W poniedziałek agencja ratingowa S&P ogłosiła obniżenie długoterminowego ratingu Grecji jednorazowo o trzy poziomy do „CCC”. Poprzez to Hellada stała się krajem o najniższej wiarygodności kredytowej na świecie. Ponadto, protesty i zamieszki Greków wywołane niezadowoleniem z pogarszających się warunków zabezpieczenia socjalnego, czy chociażby rosnącego bezrobocia, zmusiły premiera Papandreu do przedstawienia zmian personalnych w rządzie. Nowym ministrem finansów został Venizelos. Warto jednak zwrócić uwagę na negatywną dla rynków finansowych informację o odrzuceniu propozycji objęcia resortu przez Lucas’a Papademos’a, byłego wiceprezesa Europejskiego Banku Centralnego.

Sytuację dodatkowo zaostrza spór pomiędzy krajami Unii Europejskiej dotyczący udzielenia Atenom kolejnego pakietu pomocowego, co stawia kraj w obliczu realnych problemów płynności finansowej. Rozstrzygnięcia niepokojącej dla inwestorów giełdowych sytuacji możemy spodziewać się najwcześniej w przyszłym tygodniu, po dzisiejszym spotkaniu kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy, na którym omawiana będzie w szczególności pomoc finansowa dla Grecji.

Piotr Żak

Azja i Ameryka Łacińska

Na początku tygodnia poznaliśmy ważne dane z Chin, na które rynek zareagował pozytywnie. Inflacja CPI wyniosła 5,5 proc. zgodnie z konsensusem 5,3 proc. w kwietniu. Wzrost produkcji przemysłowej był lepszy od oczekiwań i wyniósł 13,3 proc. względem 13,4 proc. miesiąc wcześniej, a sprzedaż detaliczna wzrosła słabiej niż oczekiwano - 16,9 proc. względem 17,1 w kwietniu. Chińskie akcje pod koniec tygodnia spadały, ostatecznie kończąc już drugi z rzędu spadkowy tydzień w obawie, że bank centralny będzie kontynuował chłodzenie gospodarki. Indeks Shanghai Composite spadł ponad 2 proc., do poziomu 2640 pkt., czyli najniższego poziomu od końca września. Akcje w indeksie Shanghai Composite są obecnie handlowane ze wskaźnikiem 12,3x szacowane zyski względem średniej 19,6x z ostatnich pięciu lat oraz 10,7x dla indeksu MSCI Emerging Market według wyliczeń Bloomberga. W połowie tygodnia już po publikacji danych bank centralny Kraju Środka podniósł oprocentowanie 3-miesięcznych bonów po raz pierwszy od dziesięciu tygodni. To dało impuls do obaw przed dalszym zacieśnianiem „pasa”.

W Kraju Kwitnącej Wiśni akcje spadły do 3-miesięcznego minimum w obawie, czy rząd poradzi sobie z wydatkami na odbudowę zniszczonego kraju. Canon Inc., producent sprzętu precyzyjnego, którego główne przychody pochodzą z Europy, spadł ponad 1,3 proc. Toyota Motor Corp., największy na świecie producent samochodów, stracił 0,6 proc. Shimizu Corp., największa Japońska firma budowlana pod względem kapitalizacji rynkowej, straciła 6,7 proc., a Tokyo Electric Power Co., właściciel elektrowni atomowej, która została okaleczona podczas klęski żywiołowej, zanurkowała 5,6 proc. po informacji, iż Japońskie lobby bankowe nie zamierza darować długów tej firmie, do czego apelowały władze kraju. Indeks Nikkei 225 spadł do poziomu 9351 pkt. i jest to jeden z najniższych poziomów od końca marca 2011.

Indyjskie akcje, podobnie jak konkurencyjna gospodarka Chin, traciły przez większość tygodnia w obawie przed dalszym zacieśnianiem polityki pieniężnej. Bank centralny Indii podniósł stopę interwencyjną do poziomu 7,5 proc. z 7,25 proc., wydłużając tym samym okres zacieśniania polityki pieniężnej do najdłuższego od dziesięciu lat. Główną przyczyną był ostatni odczyt inflacji za maj, w którym to ceny wzrosły r/r o 9,06 proc. względem 8,66 proc. w kwietniu. Indeks akcji na giełdzie w Bombaju, Sensitive lub inaczej Sensex, spadł o ponad 2 proc. do poziomu 17 870,53 pkt. Hinduska waluta straciła 0,4 proc. w tym tygodniu - do poziomu 44,88 za dolara.
Brazylijska Bovespa spadała w środku tygodnia, po tym jak inwestorzy oceniali wyższe prawdopodobieństwo dla podniesienia stop procentowych oraz z obawą przyglądają się międzynarodowym regulacjom w zakresie adekwatności kapitałowej przygotowanych w Bazylei. W obliczu tego głównie sprzedawali akcje banków oraz „żelaznego” giganta, spółkę Vale. W tym tygodniu bank centralny Brazyli zapowiedział również, że zamierza utrzymać swoją dotychczasową strategię w polityce pieniężnej i podnosić stopy procentowe przez wystarczająco długi okres. Akcje w indeksie Bovespa są obecnie handlowane średnio ze wskaźnikiem 10x szacowane zyski, co daje najniższy poziom od stycznia 2009, względem 6,6x dla Rosyjskiego Micex oraz 14,8x dla Indyjskiego Sensex, według wyliczeń Bloomberga.


Jan Żuralski

Surowce

Za nami burzliwy tydzień na rynku ropy, natomiast miedź i złoto zachowywało się dość stabilnie.

Kontrakty na ropę typu Crude obniżyły notowania do poziomu 93,6 dolarów za baryłkę, co w odniesieniu do poprzedniego tygodnia oznacza spadek cen aż o 4,5 procent. Jest to pokłosiem obaw inwestorów o popyt na ten surowiec głównie w obliczu kryzysu w Unii Europejskiej. Ten tydzień przyniósł również słabe odczyty danych makroekonomicznych ze Stanów Zjednoczonych. W obecnych realiach, czyli przy słabym popycie i wysokich cenach jest to czynnik, który hamuje dynamikę wzrostu gospodarki nie tylko USA, ale i światowej. To stwarza dodatkową presję na dalsze spadki cen ropy, a pamiętać należy, że mamy szczyt sezonowy związany z wyjazdami urlopowymi.

Duża presja ciąży również na rynku miedzi. Z jednej strony słabnąca koniunktura w Stanach Zjednoczonych, z drugiej schładzanie gospodarki największego importera tego metalu, czyli Chin. Zaostrzanie polityki monetarnej w tym kraju odbija się w danych popytowych. Jak podała Agencja Celna Chin, import miedzi był mniejszy o 3 procent w ujęciu tygodniowym. Ceny miedzi oscylują wokół poziomu 9100 dolarów za tonę, co w porównaniu z poprzednim tygodniem oznacza wzrost o 2,5 procent.
Niepokojące dane z Grecji pozostają bez wpływu na rynek złota. Kruszec ten bowiem kończy tydzień na poziomach z poprzedniego tygodnia, czyli 1530 dolarów za uncję. To może dziwić, gdyż w takim otoczeniu złoto powinno drożeć. Jak podała organizacja World Gold Council w pierwszym kwartale 2011 roku popyt na ten surowiec wzrósł o 11 procent rok do roku. Najmocniej wzrósł popyt inwestycyjny (sztabki i monety). Największe zainteresowanie wykazują Indie (popyt kulturowy) i Chiny (popyt na poczet rezerw). Dane takie powinny było mocno wesprzeć ceny, a tak się nie stało.


Tomasz Ray-Ciemięga