Najważniejszym optymistycznym argumentem na rzecz dalszego wzrostu Chin jest niemal religijna wiara w siłę chińskiej urbanizacji. Kiedy chińskich spekulantów pyta się, kto zamierza kupić te kosztowne apartamenty, odpowiedź brzmi, że zrobią to świeżo zurbanizowani chłopi. Na papierze Chiny przeszły proces szybkiej urbanizacji w czasie dwóch ubiegłych dekad. Wówczas populacja miast z poziomu 26,4 proc. w 1990 roku wzrosła do poziomu 49,7 proc. w roku ubiegłym. W tamtym czasie więcej niż 270 mln mieszkańców wiosek przeniosło się do się do miast.

Ale te dane nie pokazują, że więcej niż 250 mln ludzi z tej grupy to tak zwana ludność napływowa i ich migracja do miast to po prostu odwracalna urbanizacja. Główną barierą w osiedlaniu się w miastach na stałe dla tych ludzi jest system rejestracji gospodarstw domowych, w którym prawo do miejsca zamieszkania jest dziedziczne i może być albo wiejskie albo miejskie.

>>> Czytaj też: Katastrofa kolejowa w Chinach: rośnie liczba ofiar

W tym systemie ludzie migrujący do miast ze wsi nie mają dostępu do licznych usług, takich jak opieka zdrowotna, system edukacji, system emerytur, czy świadczeń socjalnych. Nie mogą też kupować w miastach nieruchomości, nawet gdyby mogli z sobie na to pozwolić. Mieszkają w akademikach, w dzielnicach nędzy i mają niewielki udział w życiu miast, do których budowy się znacznie przyczynili.

Reklama

>>> Czytaj też: Gospodarki Chin i Indii kwitną, ale to Brazylia jest prawdziwym zwycięzcą

Tzw. system huku był głównym składnikiem chińskiego modelu ekonomicznego. Stworzył niższą klasę, która dostarcza tanią siłę roboczą, napędzającą szybki wzrost. Mimo trwającej debaty o rozluźnieniu systemu stał się on jeszcze surowszy w wielkich przeludnionych miastach.

W Chinach właścicielem ziemi jest państwo, a rolnikom bardzo trudno jest sprzedać działki, które dzierżawią od rządu bądź lokalnej spółdzielni. Oznacza to, że ludzie migrujący ze wsi mają silny związek z ziemią i jeśli utracą pracę, nie pozostają w miastach, ale powracają do uprawy roli.

>>> Czytaj też: Akropol "made in China", czyli chińskie zakusy na grecki majątek

Rząd nie chce zmienić polityki, ponieważ obawia się zalewu miast biedotą żyjącą w slumsach. Co więcej, dzisiejsza sytuacja rolników nie jest taka jak kiedyś. W ubiegłych latach rząd zrezygnował z tysiącletniego podatku rolnego, poprawił usługi społeczne na terenach wiejskich oraz przeznaczył miliony yuanów na rozwój infrastruktury. Współczynnik urbanizacji w Chinach jest wciąż na tym samym poziomie, co w Stanach Zjednoczonych sto lat temu i najprawdopodobniej będzie wzrastać w dłuższym okresie czasu.



ikona lupy />
Bloomberg
ikona lupy />
Chinka zbierająca bawełnę na przedmieściach Szanghaju / Bloomberg