Po dekadach dobrobytu, wyspa cudu gospodarczego stoi przed niebezpieczeństwem pójścia na dno pod ciężarem nienasyconego sektora bankowego. Pojawiają się obawy, że Cypr może dołączyć do Grecji, Irlandii oraz Portugalii i ostatecznie wyciągnie rękę po unijne subwencje.

Komunistyczny rząd pomógł w rozprzestrzenieniu się kryzysu, przymykając oko na ogromny skład irańskiej broni chemicznej przechwyconej w drodze do Syrii. Chemikalia leżały na słońcu przez wiele miesięcy zaraz przy elektrowni, która dostarcza więcej niż połowę elektryczności na wyspie.

>>> Czytaj też: Grecy mogą pociągnąć sąsiadów na dno. Cypr na krawędzi finansowej przepaści

Na początku czerwca broń eksplodowała, zabijając 13 ludzi i niszcząc elektrownię, co pogrążyło to odradzającą się powoli gospodarkę. - Gdyby nie eksplozja, Cypr najprawdopodobniej by sobie poradził - mówi Tsalios Platis, prezes do spraw ekonomicznych cypryjskiego związku międzynarodowych firm. Teraz nie jest tak pewien. - Cypr nigdy nie był w takiej sytuacji od 1974 roku - powiedział. Problemem są wciąż cypryjskie banki, z których wiele działa w Grecji. Zainwestowały one miliony w grecki dług publiczny.

Reklama

Marfin Pupular Bank, drugi największy bank w kraju, ma 12,5 mld euro greckiego długu, a to więcej niż 40 procent wszystkich jego pożyczek. Teraz cypryjskie banki mają problem, bo Grecja zmierza w stronę bankructwa. Cała uwaga skupia się na prezydencie Demtrisie Christofiasu, który jak wszytko wskazuje, nie nadaje się do opanowania napiętej sytuacji finansowej w kraju. Nie jest nawet w stanie stawić czoła związkom zawodowym, aby obciąć im choćby trochę świadczeń socjalnych.

ikona lupy />
Cypr. Fot. Bloomberg. / Bloomberg