Europejski Bank Centralny próbuje uspokoić sytuację w strefie euro, która w związku z kłopotami Włoch i Hiszpanii staje się coraz bardziej dramatyczna.

>>> Czytaj też: Rachman: Jeśli Włochy zbankrutują, nikt nie zdoła im pomóc

Wczoraj pojawiła się informacja, że EBC skupował na rynku portugalskie i irlandzkie obligacje. Szef EBC Jean- Claude Trichet na konferencji po posiedzeniu banku nie potwierdził tego, ale powiedział, że prowadzona od marca operacja skupowania rządowych obligacji nie została zakończona. Zapewnił też, że EBC przynajmniej do stycznia będzie udzielał krótkoterminowych pożyczek bankom w krajach członkowskich, tak by nie utraciły one płynności.

>>> Polecamy: Włochy mogą upaść - rynki szykują się na finansowe trzęsienie ziemi

Reklama

Przed tym, że kryzys w strefie euro może się rozprzestrzenić na kolejne kraje, przestrzegał znowu szef Komisji Europejskiej Jose Barroso, przyznając, że nie jest to już tylko problem państw peryferyjnych. W środę w liście do przywódców strefy euro zaapelował on o jak najszybsze wcielenie w życie ustaleń ze szczytu z 21 lipca, na którym przyznano drugi pakiet pomocowy dla Grecji.

>>> Zobacz również: Potęga eksportu i wierność inwestorów, czyli dlaczego Włochy nie zbankrutują

Chodzi o przyznane Europejskiemu Funduszowi Stabilizacji Finansowej uprawnienia do skupowania obligacji na rynku wtórnym oraz udzielanie państwom strefy euro awaryjnych linii kredytowych. Musi to zostać zaaprobowane przez parlamenty państw członkowskich, co nastąpi zapewne nie wcześniej niż do końca września.

Oznacza to, że w przypadku spekulacyjnego ataku na Włochy lub Hiszpanię strefa euro nie ma na razie mechanizmu obrony (pomijając to, że ratowanie któregokolwiek z tych dwóch państw wymagałoby środków znacznie większych niż te, które teraz ma EFSF). W związku z posiedzeniem EBC wczoraj rentowność 10-letnich obligacji włoskich i hiszpańskich nieco spadła z ustanowionych w tym tygodniu rekordów, ale nadal jest bardzo wysoka. W przypadku hiszpańskich wynosiła ona 6,27 proc., włoskie zaś spadły nawet nieco poniżej 6 proc., co jest uważane za granicę, powyżej której państwa mają problem ze spłatą zadłużenia.

Z tego powodu ze szczególną uwagą obserwowana była wczorajsza aukcja trzyi czteroletnich obligacji hiszpańskich. Madrytowi udało się wprawdzie sprzedać obligacje na sumę 3,3 mld euro, ale kosztem znacznie wyższej rentowności. W przypadku trzyletnich wyniosła ona 4,813 proc., podczas gdy jeszcze na początku czerwca było to 4,037 proc. W przypadku czteroletnich wyniosła ona 4,98 proc.

Mimo to Hiszpania jest w nieco lepszej sytuacji niż Włochy, uważa brytyjski ośrodek analityczny Centre for Economics and Business Research. Jego zdaniem Włochy nie unikną niewypłacalności, o ile nie nastąpi gwałtowny skok wzrostu gospodarczego (obecnie wynosi on 0,1 proc.), co jest mało prawdopodobne.

W opublikowanym wczoraj raporcie CEBR wylicza, że przy rentowności obligacji na poziomie 6 proc. i przy obecnym poziomie wzrostu gospodarczego dług publiczny Włoch zwiększy się z 128 proc. PKB obecnie do 150 proc. w 2017 r. Hiszpania ma szansę na uniknięcie bankructwa właśnie dlatego, że nie jest tak zadłużona. Nawet w pesymistycznym scenariuszu jej dług publiczny nie wzrośnie powyżej 75 proc. PKB.