W korespondencji z Aten gazeta podkreśla, że socjalistyczny premier Grecji stracił zaufanie nie tylko przywódców Unii Europejskiej, ale też poparcie części własnej partii oraz społeczeństwa, a zrezygnowanie z referendum w sprawie pakietu ratunkowego ma tylko służyć przedłużeniu o kilka tygodni jego mandatu jako szefa rządu.

"Posunięcie taktyczne, czy też nie, Jeorjos Papandreu zrezygnował - czyniąc spektakularny w tył zwrot - z pomysłu referendum i wydaje się, że się porozumiał z szefem Nowej Demokracji (największa prawicową partią opozycji-PAP) Antonisem Samarasem, w celu stworzenia rządu tymczasowego, do czasu przyjęcia przez parlament planu ratunkowego" - wyjaśnia dziennik.

>>> Czytaj też: Tak się rządzi Europą. Oto kulisy unijnych negocjacji na najwyższym szczeblu

Powołanie takiego rządu ma uchronić Papandreu przed natychmiastową dymisją, której domagają się najbardziej konserwatywni członkowie greckiej opozycji, i przyśpieszonymi wyborami, które opóźniłyby proces przyjmowania pakietu ratunkowego. Nie uchronią jednak samego Papandreu przed dymisją po zatwierdzeniu pakietu - uważa dziennik. "Najwięksi konserwatyści (...) wydają się zablokowani przez Samarasa, który jest gotowy przeczekać do momentu, w którym kraj otrzyma środki. Ale wypracowanie tego kompromisu wymagało godzin negocjacji, w parlamencie, w którym atmosfera była naprawdę elektryczna" - zauważa "Le Soir".

Reklama

Gazeta tłumaczy konieczność dymisji Papandreu z jednej strony utratą większości we własnej partii, a przy tym utratą większości bezwzględnej, jaką do tej pory jego partia PASOK miała w parlamencie, po odrzuceniu w czwartek przez dwie najważniejsze osoby w partii, ministra finansów Ewangelosa Wenizelosa i ministra rozwoju Michalisa Krysohoididsa, idei referendum. "Nie był więc w stanie przegłosować ani zasady referendum, ani przyjąć głosami swojej partii umowy europejskiej z 26 października" - podkreśla dziennik.

Z drugiej strony zaś dużym spadkiem poparcia wśród samych Greków. "Odkąd wrócił z Brukseli (po szczycie europejskim 26 października-PAP) z planem redukcji długu i nowych środków oszczędnościowych, wszyscy zaczęli traktować go jak kłamcę i zdrajcę" - wyjaśnia cytowana w "Le Soir" profesor nauk politycznych na uniwersytecie kreteńskim Walia Aranitu. Zrezygnowanie z referendum zostało potraktowane jako "dodatkowe upokorzenie" przez Greków i dowód na to, że po raz kolejny Europa narzuciła Grecji swoje rozwiązania - dodaje gazeta. "Ogólnie mówiąc, Grecy nie zrozumieli intencji swojego premiera, krytykowanego ze wszystkich stron" - podkreśla dziennik.

"Ten blef polityczny (zrezygnowanie z referendum- PAP) przyczynił się może do przedłużenia o kilka tygodni rządu Papandreu, od czasu umowy 26 października coraz bardziej niechcianego przez swoją partię i przez ulicę" - ocenia "Le Soir". Według gazety jest to "odroczenie wyroku, ale otrzymane za cenę olbrzymiej paniki w europejskich gabinetach i totalnego chaosu na już rozchwianych rynkach". "Jeszcze trochę greckiej wiarygodności, która poszła z dymem" - podsumowuje dziennik.