Ceny benzyny zbliżają się do pułapu 6 zł za litr. Rozwiązaniem dylematu paliwowej drożyzny może być auto na prąd. Już wkrótce taki pojazd pojawi się na polskim rynku: będzie rodzimej produkcji i z doskonale rozpoznawalnym dla pokolenia 30- i 40-latków logo Romet.
Romet 4E (nazwa pochodzi od słów: electric, economic, ecologic, easy) to elektryczny mikrosamochód. Właśnie teraz wystawiany jest na targach samochodowych EICMA w Mediolanie. Za kilka tygodni trafi do sprzedaży. Już interesują się nim zagraniczne rynki, wydłuża się też polska lista oczekujących. Wiesławowi Grzybowi, prezesowi firmy Arkus & Romet Group, nie tylko udało się reaktywować upadłą markę, lecz także w ciągu kilku lat zrobić z niej dochodowy biznes.
Jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku Grzyb sprowadzał do Polski ze Wschodu masywne rowery zwane potocznie ukrainami. Nie miał problemów ze znalezieniem klientów, bo Romet, będący wówczas monopolistą na rynku jednośladów, kazał na swoje produkty czekać całymi miesiącami. Po przemianach ustrojowych i otwarciu rynku konkurencja błyskawicznie położyła na łopatki bydgoską firmę.
Reklama
Grzyb, prowadzący w tamtych czasach działalność pod szyldem Arkus, nie chciał podzielić jego losu. – Moja hurtownia prosperowała, ale wiedziałem, że to może się w każdej chwili skończyć. Zacząłem myśleć o własnej wytwórni rowerów – opowiadał w jednym z wywiadów. To dlatego w 1996 roku kupił obiekty fabryczne koło Dębicy, w których montowano jednoślady z gotowych komponentów.
Zyski przeznaczał na inwestycje, więc gdy wystawiono na licytację upadły Romet, postanowił go przejąć. W 1999 roku kupił zakład w Jastrowie, produkujący rowery dziecięce i młodzieżowe, a rok później w Kowalewie Wielkopolskim, wytwarzający jednoślady turystyczne, a wraz z nimi prawa do znaków: Jubilat, Wigry i oczywiście marki Romet.
Przez kolejne lata Arkus & Romet Group pracowała na pozycję czołowego krajowego producenta rowerów oraz zdobywała kolejne rynki. Obecnie ponad połowa produkcji trafia na eksport. Do największych odbiorców zaliczają się takie kraje, jak Niemcy, Austria, Szwecja i Anglia. Kolejna przełomowa data w historii tej firmy to rok 2006. – Zdecydowaliśmy się wejść na rynek skuterów, a tym samym zerwać z wizerunkiem firmy produkującej rowery z niższej półki cenowej – opowiada Grzyb.
Pomysł został sprzężony z ideą budowy własnego motoroweru i nadania mu znanej polskiemu odbiorcy marki Romet-Ogar. Obok tego firma ściągała skutery i motorowery w częściach, które składała w swoich zakładach i sprzedawała pod własna marką. Zbyt przerósł najśmielsze oczekiwania marketingowców. Jeszcze w tym samym roku Arkus & Romet Group stała się liderem sprzedaży jednośladów napędzanych małymi spalinowymi silnikami. – Pomogła nam marka Romet, która dobrze kojarzy się Polakom. Atutem był też bardzo dobry stosunek ceny do jakości – mówi Grzyb. Po sukcesie z motorowerami Arkus & Romet Group zdecydowała się wejść w kolejny segment rynku: w ofercie pojawiły się motocykle. I znów spotkały się z ciepłym przyjęciem. Z danych Polskiego Związku Przemysłu Motorowego wynika, że w ubiegłym roku zarejestrowano w kraju 8726 nowych motocykli. Najwięcej, bo prawie 2,2 tys., z logo Rometu, kolejna na liście Yamaha sprzedała ich o ponad tysiąc mniej.
Teraz Wiesław Grzyb zamierza zagospodarować kolejną niszę na rynku. Chodzi o napędzany elektrycznością czterokołowy pojazd przypominający dość popularne auto Smart, jednak z racji osiągów (maksymalna prędkość to 45 km/h) klasyfikowane jako skuter. To oznacza, że rometem 4E będą się mogły poruszać osoby niemające prawa jazdy. Wystarczą do tego uprawnienia do kierowania motorowerem i ukończone 13 lat. – Pomysł powstał na bazie rowerów elektrycznych, które są niezwykle popularne w Europie. Ta moda nie dotarła jednak jeszcze do Polski, postanowiliśmy zatem stworzyć małe, tanie, elektryczne auto – opowiada „DGP” prezes Arkus & Romet Group.
W ubiegłym tygodniu autko zaprezentowano europejskiej publiczności na targach w Mediolanie. – Zbieramy ostatnie uwagi. Zastanawiamy się, czy nadwozie powinno być z tworzyw sztucznych, czy też stalowe, jakie powinno być jego wyposażenie – mówi Grzyb.
Najprawdopodobniej Romet 4E będzie produkowany w kilku wersjach wyposażenia. Najtańszą będzie można zakupić za ok. 20 tys. zł, najdroższa będzie kosztowała 10 tys. więcej. Nie będzie się jednak różnić niczym od małych samochodów spalinowych: znajdą się w niej klimatyzacja i elektrycznie sterowane szyby. Podstawowym atutem autka będzie jednak ekonomiczność. Koszt przejechania 100 km ma wynieść ok. 5 zł. Baterie będzie można naładować z domowego gniazda, i potrwa to 6 – 8 godzin.
ROMET 4E może być dla Arkus & Romet Group elementem przejściowym pomiędzy jednośladami a poważną motoryzacją. – Nie wykluczam, że kiedyś z naszych zakładów wyjedzie małolitrażowy samochód, taki, którego nie opłaca się budować koncernom samochodowym. To może być kolejna nisza, którą zagospodarujemy – mówi Grzyb.