Ten problem ma znaczna część polskich przedsiębiorców, zmierzyć się z nim musiał autor niniejszego tekstu. Ten problem to firma, z którą od lat robimy interesy, którą nam zarekomendowano, która ma doskonałą pozycję na rynku, jest rzetelna i ma świetne referencje. I ma tylko jedną poważną wadę: nie płaci swoim kontrahentom.
Dane są zatrważające. Aż 80 proc. strat finansowych firm w Polsce jest spowodowanych brakiem przelania gotówki od przedsiębiorstw, z którymi współpraca układała się dotąd doskonale i które ni stąd, ni zowąd przestały płacić. To „ni stąd, ni zowąd” jest trochę na wyrost – owe nierzetelne przedsiębiorstwa albo nie dostały pieniędzy od swoich kontrahentów, albo mają jakieś kłopoty z własną działalnością. Niezależnie od przyczyny problem istnieje. I to duży. W latach 2008 – 2009, a więc na początku kryzysu, który tak pięknie nam się rozwija, główną przyczyną bankructw firm wcale nie był brak chętnych na towary bądź usługi, ale niezapłacone faktury. Z tym że tu ważne zastrzeżenie: nie tylko przez te „zaufane”, ale przez wszystkie.
Jak się uchronić przed taką sytuacją? Sprawdzać kontrahentów gdzie się da: czy to w wywiadowniach gospodarczych, czy to w rejestrach długów. Jednak wciąż niewielu naszych przedsiębiorców tak robi. A to już gruby błąd, bo aż 65 proc. małych i średnich przedsiębiorstw (MSP) w Polsce nie wspomaga się np. kredytami bankowymi, ale inwestuje środki własne. (Tak przy okazji zastanawiające jest to, że małe firmy są gotowe ryzykować pieniądze ich właścicieli, którzy w razie wpadki sami pójdą z torbami). W takiej sytuacji nierzetelni kontrahenci mają się całkiem dobrze, bo swoich partnerów biznesowych sprawdza bowiem kilka-, góra kilkanaście procent firm. Reszta ogromnie ryzykuje i liczy na łut szczęścia.
To nie międzynarodowe korporacje są największym motorem naszej gospodarki, ale właśnie małe i średnie firmy. Czytając o kłopotach różnych konglomeratów – zaczynając od tych z sektora finansowego, na branży turystycznej kończąc – i śledząc spadki kursu potężnej firmy miedziowej, którą rząd postanowił obłożyć podatkiem od kopalin, łatwo zapomnieć, że to na losie maluchów i średniaków powinno nam zależeć najbardziej. Sektor MSP zatrudnia ponad 9 mln Polaków, czyli ok. 70 proc. wszystkich pracujących, i wytwarza blisko 50 proc. PKB. Z ciekawostek dodam tylko, że najwięcej takich firm funkcjonuje w województwach: mazowieckim, śląskim, wielkopolskim oraz pomorskim. Najmniej – na wschodzie kraju i w Opolskiem. W tym ostatnim przypadku sytuację tę bardzo łatwo wytłumaczyć: jego mieszkańcy wolą pracować w pobliskich Niemczech, niż zakładać własne firmy i ponosić ryzyko biznesowej działalności.
Reklama
Statystykami bawić się można, choć czasami nie skłaniają one do śmiechu. Z danych firmy HBI Polska wynika, że mniejsza skłonność do przedsiębiorczości w północno-wschodniej Polsce ma przełożenie na internetową aktywność. Działające tam firmy mają najmniejszy w Polsce odsetek stron WWW. A to oznacza utratę szans biznesowych.
Sektor MSP nie może sobie na to pozwolić. To najbardziej stabilny pracodawca w Polsce: tu nie ma masowych redukcji zatrudnienia, tu liczą się innego rodzaju więzi niż w anonimowych korporacjach. Część z MSP to firmy rodzinne, część funkcjonuje w dobrze spenetrowanych lokalnych społecznościach, a część opiera się na różnego rodzaju więzach towarzyskich. Oczywiście nie ułatwia im funkcjonowania cały aparat podatkowo-prawno-biurokratyczny państwa, o którego wadliwym działaniu tak często piszemy w „Dzienniku Gazecie Prawnej”. W tej sytuacji ważne jest, żeby przedsiębiorcy do tych wszystkich problemów nie dokładali jeszcze własnej niefrasobliwości.
Zwłaszcza że szanse na przetrwanie firmy w Polsce są porównywalne z tymi, które obserwujemy w dzikiej naturze. Na 100 założonych przedsiębiorstw pierwszy rok przetrwa zaledwie 30. Nawet jeżeli odejmie się od tego firmy powstałe tylko w celu krótkotrwałego samozatrudnienia, te dane nie wyglądałyby zachwycająco. Także z tego powodu, że poza wszelkimi biznesplanami, pracowitością i pomysłami na firmę liczy się także kontrahent. Któremu ufać można, ale trzeba go także sprawdzać.
Aż 80 proc. strat finansowych firm to wynik braku przelania gotówki przez kontrahenta
ikona lupy />
Marcin Piasecki, wydawca „Dziennika Gazety Prawnej” / DGP