W poniedziałek wieczorem S&P umieściła na liście obserwacyjnej z perspektywą negatywną ratingi 15 z 17 członków eurostrefy. Oznacza to, że istnieje 50-proc. szansa na ich degradację w ciągu najbliższych 90 dni. W przypadku pięciu krajów mających najwyższą notę AAA – Austrii, Finlandii, Holandii, Luksemburga, Niemiec oraz Belgii – ocena obniżona zostałaby o jeden stopień. Pozostałym dziewięciu, w tym mającej AAA Francji, grozi degradacja o dwa szczeble. Groźbą nie zostały dotknięte jedynie Cypr, który już wcześniej został umieszczony na liście obserwacyjnej, oraz Grecja, której rating CC i tak jest już o 10 stopni poniżej poziomu inwestycyjnego.
Amerykańska agencja dolała oliwy do ognia, grożąc jeszcze obniżką ratingu Europejskiego Instrumentu Stabilności Finansowej (EFSF). Degradacja oceny wiarygodności kredytowej oznacza, że część funduszy inwestycyjnych będzie musiała sprzedać posiadane obligacje i to samo zapewne uczyni część inwestorów, a w konsekwencji zadłużone państwa będą musiały pożyczać pieniądze na jeszcze gorszych warunkach.
To, że europejscy politycy skrytykują ostrzeżenie Standard & Poor’s, było pewne, już przy poprzednich degradacjach mówili o konieczności ukrócenia wszechwładzy agencji ratingowych. Ale teraz do grona krytyków dołączają finansiści. – S&P powinien się uspokoić. To komplikuje pracę przywódców UE, którzy próbują rozwiązać kryzys zadłużeniowy – mówi Bloombergowi Anthony Valeri, analityk z funduszu inwestycyjnego LPL Financial z San Diego. – Dlaczego pociągają za spust akurat teraz? Jest niebezpieczeństwo, że w rękach tych instytucji znajdzie się zbyt wiele władzy, co spowoduje gwałtowny zjazd w dół – dodaje Chris Rupkey, główny ekonomista nowojorskiego oddziału Bank of Tokyo-Mitsubishi UFJ.
>>> Czytaj też: S&P chce obciąć rating europejskiego funduszu ratunkowego EFSF
Czas ostrzeżenia S&P rzeczywiście jest kontrowersyjny. Wydane zostało kilka godzin po tym, jak prezydent Francji Nicolas Sarkozy i kanclerz Niemiec Angela Merkel ogłosili, że będą forsować wprowadzenie automatycznych sankcji dla krajów łamiących dyscyplinę budżetową oraz szybkie zmiany traktatowe w UE. I na trzy dni przed szczytem strefy euro, na którym te propozycje mają zostać przyjęte. Jednak S&P uważa, że przywódcy UE nie zdołają wypracować wspólnego stanowiska. Z grona krytyków wyłamał się tylko niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble, który liczy, że to ostrzeżenie zmobilizuje polityków do podjęcia decyzji.
USA też naciskają na liderów Unii
Administracja Baracka Obamy coraz bardziej obawia się, że kryzys zadłużeniowy może poważnie odbić się na amerykańskiej gospodarce, a tym samym utrudnić reelekcję prezydenta. Dlatego sekretarz stanu USA Timothy Geithner od wczoraj próbuje przekonać europejskich polityków do podjęcia działań, które zahamują kryzys. Geithner spotkał się z nowym szefem EBC Mariem Draghim i szefem Bundesbanku Jensem Weidmannem, których przekonuje, że EBC powinien w jeszcze większym stopniu skupować obligacje zadłużonych państw, a także z niemieckim ministrem finansów Wolfgangiem Schaeublem. W planach na dziś ma jeszcze rozmowy z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym oraz nowymi premierami Włoch i Hiszpanii.