W poniedziałek dolar zanotował ponad 1% wzrost wobec wielu walut głównych: euro, franka, skandynawskich koron i dolara australijskiego. Ceny towarów natomiast mocno ucierpiały- od początku tygodnia złoto straciło prawie 4% a ropa 1,5%. Akcje ostro zniżkowały co odbiło się na DAX (3.3%) natomiast rentownośc obligacji toksycznych krajów Europy po raz kolejny wyraźnie wzrosła. Włoskie 10-letnie obligacje były w pewnej chwili nawet o 30 pkt bazowych (6,58%) wyżej. Poza dolarem dobrze radziły sobie bezpieczne inwestyce takie jak obligacje niemieckie, brytyjskie i amerykańskie.

Zaskakujaca tendencja zwyżkowa USA. Lepsza kondycja gospodarcza Ameryki silnie kontrastuje z mrożącymi krew w żyłach prognozami dla europejskiej gospodarki. W ostatnich miesiącach dane o amerykańskiej gospodarce za każdym razem przynosiły pozytywne zaskoczenie. Indeks zaskoczenia gospodarczego Citigroup US rośnie równo i w imponującym tempie, z -115 przed pół rokiem do obecnego poziomu 78.

Jednak w Europie ten sam indeks również notuje wzrost, choć nadal znajduje się na minusie. Trzy miesiące temu odczyt indeksu wynosił poniżej -100, a obecnie -13. Decydenci Fed, którzy jutro będą dyskutować na spotkaniu FOMC nie odczuwają dużej presji na wprowadzenie dodatkowych środków polityki monetarnej. Rynek pracy zdaje się powoli umacniać, konsumenci zaczynają ostrożnie wydawać, a produkcja przemysłowa i wydatki kapitałowe rosną. Również ilość kredytów bankowych wzrosła w trzecim kwartale o 10% przeliczając na stawkę roczną, napędzana przede wszystkim zapotrzebowaniem ze strony korporacji.

Te informacje skłoniły niektórych członków Fed do wyrażenia optymizmu, ponieważ sugerują, że amerykańskie przedsiębiorstwa zaczynają ekspansję a ożywienie gospodarki zaczyna samodzielnie się napędzać. Amerykańskie banki mają większe możliwości zaspokojenia wzrastającego zapotrzebowania na kredyty, jako że ich dochód netto znacznie wzrósł w ostatnich kwartałach. Jeśli gospodarka USA nadal będzie zwyżkować podczas gdy Europa walczy z kryzysem, to nadchodzą dobre czasy dla kursu dolara w stosunku do euro.

Reklama

Pierwsze rysy na porozumieniu szczytu UE. Piątkowe ustalenia europejskich liderów zaczynają już być przedmiotem krytyki. Zwłaszcza propozycja finansowania MFW przez banki centralne strefy euro, aby fundusz mógł potem udostępnić środki toksycznym krajom członkowskim spotkała się ze zjadliwą krytyką. Jednym z największych oponentów tego pomysłu jest Bundesbank, którego członek zarządu Andreas Dombert stwierdził, że pośrednio czy bezpośrednio, jego bank po prostu nie może finansować innych państw przez MFW. Niemiecki Bank Centralny martwi się również wielkością swojego potencjalnego wkładu w tę inicjatywę (45 mld euro) i związanym z tym ryzykiem. Jedynym sposobem na finansowanie MFW przez bank byłby jakiś rodzaj specjalnej rekompensaty od Parlamentu Niemieckiego.

Taki pomysł jest jednak bardzo kontrowersyjny i raczej nie zostanie wprowadzony w życie. W środowisku bankowym Bundesbank nie jest osamotniony w swoich poglądach - kwestia finansowania MFW niepokoi też prezesa ECB, Mario Draghiego. Zasugerował on w zeszłym tygodniu, że Europejski Bank Centralny nie wykorzysta furtki umożliwiającej ratowanie krajów Unii poprzez finansowanie za pośrednictwem MFW. Ameryka także nie odnosi się entuzjastycznie do rzekomej nowej roli MFW w Europie, a wydaje się, że nawet sami funkcjonariusze MFW reagują chłodno na ten pomysł.

Dodatkowo prezes niemieckiego Bundesbanku zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie porozumienia ze względu na zwiększony wpływ Brukseli na niemiecką politykę fiskalną. Finlandia natomiast jest niezadowolona z zastąpienia jednogłośnego podejmowania decyzji systemem większości kwalifikowalnej i grozi wystąpieniem z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego. Tak jak poprzednim razem, i tym jeszcze wcześniejszym, na powierzchni porozumienia pojawia sie coraz więcej rys. Ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.

Chiński kapitał odpływa. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się normalne, ale jeśli przyjrzeć się lepiej, to Chiny mają sporo kłopotów. W ostatnich tygodniach kapitał był sukcesywnie wycofywany z kraju, a bank centralny walczył podnosząc stopniowo stopę referencyjną juana. Wczoraj bank podał do wiadomości, że politycy nadal będą pracować nad uelastycznieniem juana dzięki reformom walutowych i krajowych rynków stóp procentowych. Pomimo tego waluta po raz dziesiąty z rzędu osiągnęła dolną granicę, co sugeruje że przeważa chęć sprzedaży waluty. Gospodarka słabnie w odpowiedzi na bardziej restrykcyjne warunki kredytowe, spadający popyt zagraniczny i odpływ kapitału inwestorów. Nagle Chiny nie są już pewnym typem na transakcje kupna. Teraz juan jest na celowniku niedźwiedzi, zwłaszcza że dolar się umocnił.

ikona lupy />
Simon Smith, główny ekonomista FXPro / Inne