Na przyszły tydzień zaplanowano kolejne nieformalne spotkanie duetu Merkozy. Angela Merkel i Nicolas Sarkozy markują jedność. Faktycznie gospodarki obydwu krajów się rozchodzą. Francja ze swoim deficytem, długiem i bezrobociem z powodzeniem mogłaby być liderem zadłużonego Południa. Niemcy tzw. strefy euro 1, czyli relatywnie zdrowych gospodarek Północy.

>>> czytaj też: Rumunia i Bułgaria - unijne dzieci gorszego boga

Bezrobocie Francuzów i praca Niemców

– Różnice między francuską i niemiecką gospodarką mają charakter strukturalny i wykraczają poza ramy obecnego kryzysu. Dlatego ich przełamanie będzie trudne i zajmie wiele lat – mówi „DGP” Philippe Moreau Defarges z Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (IFRI).

Reklama

>>> Polecamy: Rozpoczyna się rozpad strefy euro. W tym roku odpadnie pierwszy kraj

Tę tezę najlepiej potwierdza sytuacja na rynku pracy obu krajów. W grudniu wskaźnik bezrobocia w Niemczech wyniósł 6,8 proc. (o podkręcaniu niemieckich statystyk piszemy poniżej), jednak wciąż jest to najlepszy wynik od zjednoczenia kraju. We Francji bezrobocie osiągnęło zaś najwyższy poziom od 12 lat: 2,85 mln osób. To stanowi 9,8 proc. osób w wieku produkcyjnym, więcej nawet niż w Polsce (9,3 proc.).

W tym tygodniu Nicolas Sarkozy zapowiedział, że sięgnie po metody, które 10 lat temu sprawdziły się w Niemczech w walce o nowe miejsca pracy: umowy między związkami zawodowymi i pracodawcami, na mocy których w razie dekoniunktury załogi nie są redukowane, ale pensje – tak. Prezydent chce też umożliwić przedsiębiorcom ograniczenie czasu pracy w razie spadku zamówień. Jednak trzy główne centrale związkowe (CGT, CFDT i Force Ouvriere) już zapowiedziały, że nie zgodzą się na takie rozwiązanie. Niemcy i pod tym względem różnią się od Francji. Nad Renem zablokowanie przez związki reformy rynku pracy raczej nie wchodzi w grę. Nad Sekwaną jest to realne. – We Francji ruch związkowy ma o wiele bardziej rewindykacyjny charakter niż w Niemczech. To bardzo utrudnia reformy – twierdzi Moreau Defarges.

Dług i deficyt – odwrotne trendy

Rząd Francji nie może jednak spełnić postulatów związkowców, bo kondycja finansowa kraju jest zła. Paryż obiecał Brukseli, że w 2013 r. obniży deficyt budżetowy poniżej 3 proc. PKB, jednak Komisja Europejska w to nie wierzy. Jej zdaniem dziura w finansach publicznych w tym roku wyniesie 5,3 proc. PKB, a w roku przyszłym – 5,1 proc. (w 2010 r. osiągnął pułap 5,8 proc. PKB). Z tego powodu będzie też szybko rósł dług kraju, osiągając 89,2 proc. PKB w tym roku i 91,7 proc. w przyszłym.

Na razie te problemy nie dotyczą Niemiec. W tym roku deficyt budżetowy kraju wyniesie zaledwie 1 proc. PKB, a w przyszłym – 0,7 proc. (w 2010 r. wyniósł 1,3 proc. PKB). Dzięki temu Berlin zaczął mozolny proces spłaty długu, który w tym roku powinien spaść do 81,2 proc. PKB, a w roku przyszłym do 79,9 proc.

Recesja w Paryżu, wzrost w Berlinie

Podstawowym powodem trudności finansowych Francji jest słaba dynamika wzrostu gospodarczego. Już w zeszłym roku kraj rozwijał się dwa razy wolniej, niż sąsiad zza Renu (1,3 proc. wobec 2,9 proc.). Jednak od IV kw. francuska gospodarka znajduje się w recesji. W Niemczech 2012 r. też będzie gorszy, jednak wzrost gospodarczy ma się utrzymać w widełkach między 1 a 1,5 proc. Podczas gdy Paryż jest zmuszany do zaciskania pasa, Berlin nie musi już ograniczać wydatki budżetowe.

Motorem niemieckiej gospodarki jest też eksport, który w ubiegłym roku wzrósł aż o 11 proc., przekraczając po raz pierwszy wartość 1 biliona euro. Zdaniem OECD Francja w tym roku zanotuje natomiast największy (75 mld euro) deficyt handlowy w swojej historii.

To można wytłumaczyć na dwa sposoby: różnicy w konkurencyjności między oboma krajami oraz w strukturze i kierunkach eksportu. Jak podaje OECD, od 2000 r. realne (po odliczeniu inflacji) uposażenia w Niemczech spadły o 0,5 proc., podczas gdy we Francji wzrosły o 23 proc. Niezależnie od tego Republika Federalna wyspecjalizowała się w towarach, które bardzo trudno wytwarzać innym (aparatura medyczna czy luksusowe auta) i skierowała dużą część eksportu do szybko rozwijających się rynków wschodzących: Chin, Rosji, Brazylii. Francuzi są natomiast znacznie bardziej uzależnieni od odbiorców w krajach strefy euro. I często produkują towary (np. wina), które mogą oferować także nowi gracze (w tym przypadku Australia, RPA czy USA).

Różnica w kondycji obu gospodarek może już w tym roku zostać usankcjonowana przez agencje ratingowe. Tak się stanie, jeśli Francja straci najwyższą (AAA) ocenę wiarygodności kredytowej i będzie musiała z tego powodu przeznaczać większą część dochodów fiskalnych na obsługę długu.