Może więc te utyskiwania są przesadzone? Istnieją dwie główne przyczyny, z powodu których firmy koncentrują swoją działalność głównie na obszarze Polski. Pierwsza jest banalna – płytkie zasoby kapitałowe polskich przedsiębiorców. Nie mamy wielopokoleniowych fortun, z których głównie jest finansowana ekspansja międzynarodowa. Druga przyczyna to wielkość naszego rynku. Jest za mały na imperialne ambicje i wystarczająco duży, żeby dobrze z niego żyć.

Estoński czy czeski start-up internetowy musi zakładać działalność na innych rynkach już w fazie planowania biznesu, bo z własnego nie wyżyje. Polski start-up nie musi – z polskiego rynku można bardzo dobrze żyć, rozwijać się, inwestować w nowe projekty. Pomimo to mamy w Polsce wiele firm związanych z technologiami, które działają na rynkach międzynarodowych. Za pierwszą polską globalną firmę internetową należy uznać Red Sky ze Szczecina, która w ogóle z założenia nastawiona jest na rynki globalne. Ich serwisy mają trzy razy tyle unikalnych użytkowników, co Polska ludności, z okrętem flagowym Files Tube, który może się pochwalić 80 mln unikalnych użytkowników miesięcznie, co lokuje go w pierwszej pięćdziesiątce najpopularniejszych światowych serwisów.

Istnieje też cała masa małych polskich firm, które działają bardziej w świecie niż w Polsce, jak choćby jeden z laureatów konkursu DGP „Najlepsze nowe spółki” – firma CodeTwo, która produkuje na świat dodatki do oprogramowania Microsoftu. Takich firm są w Polsce setki, o ile nie tysiące, i wcześniej czy później jest szansa, że urodzi się u nas coś na miarę Skype’a. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że nowe pokolenie polskich przedsiębiorców jest pozbawione kompleksów, które były kulą u nogi ich poprzedników. Dużo gorzej było wśród firm z obszaru tzw. starej gospodarki. Największe szanse na światowe marki mieliśmy w drugiej połowie XX wieku – przede wszystkim w obszarze żywności i wódki. Niestety, wieloletnia nieudolna prywatyzacja w powiązaniu z kosmicznymi pomysłami (np. współwłasność marek Polmosów) uniemożliwiła nie tylko ekspansję, lecz także w ogóle jakąkolwiek działalność. Następnie próbował Orlen – kupując sieć stacji benzynowych w Niemczech, a potem rafinerię w Możejkach. Obie inwestycje skończyły się, delikatnie mówiąc, niezwykle umiarkowanym sukcesem. Powiedzmy, że nie były do końca przemyślane. Aktualnie mamy do czynienia z kolejną próbą, która jednak wygląda na dobrze przemyślaną i zaplanowaną. KGHM za 9,5 mld zł przejmie kanadyjską spółkę Quadra FNX i w ten sposób stanie się chyba pierwszą polską firmą działającą w skali globalnej.

Quadra FNX jest średniej wielkości spółką górniczą z siedzibami w Vancouver i Toronto. Wydobywa miedź, nikiel, złoto, platynę, pallad w sześciu kopalniach w USA, Kanadzie, Chile i na Grenlandii. Dzięki tej transakcji Polska Miedź w przyszłym roku zwiększy produkcję o 25 proc. W wyniku przejęcia spółka uzyska dostęp do nowych zagranicznych złóż. Transakcja wygląda na sensowną, bo KGHM kupuje zasoby, które pozwolą obniżyć koszty wydobycia i uczynić spółkę bardziej odporną na wahania rynku. Przejęcie kanadyjskiej spółki to także możliwość wykorzystania doświadczenia jej menedżerów i dostępu do informacji w dziedzinie prowadzenia eksploatacji odkrywkowej oraz w zakresie fuzji i przejęć na globalnym rynku projektów górniczych. Światowej klasy know-how w nabywaniu i realizacji projektów górniczych będzie stanowić silną platformę dla dalszego rozwoju KGHM. Ponadto dzięki temu przejęciu buduje się znaczenie Polski w światowym wyścigu o surowce. Wygląda zatem na to, że KGHM uda się uniknąć błędów poprzednich „dużych polskich przejęć” i będziemy mieli u siebie pierwszego gracza, który prowadzi globalne interesy.