Raport nie napawa optymizmem. Premier Viktor Orban nie wykorzystał swojego imponującego zwycięstwa z 2010 roku do wdrożenia głębokich reform gospodarczych. Zamiast tego wprowadził serię chaotycznych posunięć, które osłabiły wzrost gospodarczy i zatrudnienie. To drakońskie podatki zadekretowane w trybie nadzwyczajnym i jednostronna decyzja zmuszająca banki do wzięcia na siebie strat z tytułu kredytów hipotecznych nominowanych w walutach obcych.

>>> Czytaj też: Europa zwalnia, Polska pędzi

Na gospodarce ciążą jednak również jego mniej spektakularne posunięcia. Na przykład pracodawcy muszą obecnie utrzymywać miejsca pracy dla matek przez trzy lata zamiast dwóch – co likwiduje skutki wcześniejszych reform. Polityka trzech lat nie zwiększa współczynnika dzietności, natomiast powoduje, że młode kobiety są w dużo mniejszym stopniu obecne na rynku pracy. Gdy bezrobocie wśród młodych Węgrów bije rekordy – jest najwyższe w OECD – rząd pogłębił problem, obniżając wiek obowiązkowej edukacji z 18 do 16 lat.

Tymczasem większość pracowników nie ma wystarczających kwalifikacji do wykonywania swojej pracy. Właściwą odpowiedzią byłoby zwiększenie poziomu edukacji, a nie rzucanie kolejnych młodych ludzi na pogrążony w kryzysie rynek pracy. Raport OECD to tylko jedna z wielu negatywnych opinii, które pojawiły się ostatnio.

Reklama

Węgry stały się „gniazdem korupcji”, twierdzi Transparency International. Jednocześnie europejscy ministrowie finansów zawiesili fundusze rozwojowe, by ukarać Budapeszt za systematyczne niedotrzymywanie słowa w sprawie obniżki deficytu.

I wreszcie Rada Europy prawdopodobnie wkrótce potępi rząd za przejęcie kontroli nad sądownictwem i wyznaniami religijnymi. Orban może wierzyć, że nie warto się przejmować radami w sprawie gospodarki. Ale presja narasta. Inwestycje spadły, a opozycja rośnie w siłę. Biorąc pod uwagę konieczność znaczącego refinansowania długu w tym roku i następnym, Węgry desperacko potrzebują linii kredytowej od Międzynarodowego Funduszu Walutowego i UE. Jak na razie jednak Budapeszt nie wykazuje ochoty, by w trwały sposób zredukować swoje zadłużenie. Co gorsza, ograniczenie niezależności banku centralnego i sądów osłabiło zaufanie do rządu w Budapeszcie, który nie dostanie ani grosza, dopóki nie upora się z tymi kwestiami. Ignorowanie rad nie będzie oznaką siły, jeżeli krucha węgierska gospodarka nie odzyska zaufania.