PAP: Uważa pani, że europejskie elity zawiodły, europejskie instytucje nie pracują skutecznie i są zbyt słabo decyzyjne. W jakim wymiarze zarzuty te dotyczą Francji?

V.Schmidt: Francja, będąc częścią "francusko-niemieckiego motoru", odgrywała główną rolę w kierowaniu UE w związku z kryzysem. Początkowo, zwłaszcza w latach 2008-10, prezydent Nicolas Sarkozy był bardzo aktywny, jeśli chodzi o przeprowadzenie UE przez kryzys gospodarczy.

Od roku 2010 z Francji wyszło wiele propozycji rozwiązania kryzysu w strefie euro, zwłaszcza koncentrujących się na solidarności: natychmiastowa pomoc dla Grecji, wprowadzenie euroobligacji, większa zapora przeciwogniowa (chodzi o mechanizmy zapobiegające rozszerzaniu się kryzysu w strefie euro - PAP), Europejski Bank Centralny jako pożyczkodawca ostatniej szansy etc.

Niemniej francuscy politycy nie byli w stanie przekonać Niemców, innych krajów północnoeuropejskich i instytucji europejskich do niczego innego niż pomoc dla Grecji, która i tak przyszła za późno, a kryzys się pogłębił. A potem Francja przyjęła politykę fiskalnych oszczędności, nie dbając o wzrost gospodarczy (...).

Reklama

PAP: Czy zmiana w Pałacu Elizejskim coś w tym kontekście zmieni, jeśli tak - w jakim zakresie?

V.Schmidt: Zmiana w Pałacu Elizejskim może coś zmienić, lecz nie wiadomo, na ile. Wiele zależy od tego, czy rynki zaatakują Francję natychmiast po wyborach; niewykluczone, że w takim wypadku zwycięzca wyborów musiałby wprowadzić znacznie większe oszczędności, by uporać się z tymi problemami.

Francois Hollande mógłby forsować rzeczywiste środki, żeby stymulować wzrost w UE i żeby złagodzić politykę oszczędności, zwłaszcza poprzez nakłanianie do o wiele mniej gwałtownej redukcji deficytu, jako że szybka redukcja deficytu jest tym, co zabija wzrost.

PAP: Dlaczego w ostatnim czasie Hollande zyskał tyle popularności? Większość jego rozwiązań odpowiada na oczekiwania społeczeństwa, lecz niektóre z nich, zwłaszcza w dobie kryzysu, są populistyczne i raczej nierealne, jak obietnica 60 tys. etatów, czy chęć obłożenia najbogatszych 75-proc. podatkiem. Czy wyborcy tego nie widzą?

V.Schmidt: Niektóre z tych rozwiązań są na pozór populistyczne, ale przecież tu chodzi o politykę i przyciągnięcie tych po lewej stronie elektoratu, zwłaszcza w obliczu wzrostu popularności Jean-Luca Melenchona (przywódcy skrajnej lewicy - PAP).

Podobnie byliśmy świadkami zwracania się Sarkozy'ego ku skrajnej prawicy; sugerowania, że Francja mogłaby wyjść z Schengen i przyjąć bardziej surową politykę wobec imigrantów.

PAP: W jakich dziedzinach Sarkozy popełnił najwięcej błędów? Dlaczego jego postrzeganie tak bardzo zmieniło się od 2007 r., gdy wygrał wybory, uzyskując 53 proc. głosów? Obecnie jest najmniej popularnym prezydentem w historii V Republiki.

V.Schmidt: Największe błędy Sarkozy'ego są zapewne bardziej kwestią stylu i osobowości niż warunków politycznych, przynajmniej w odniesieniu do kryzysu w strefie euro. Styl, dzięki któremu zyskał miano prezydenta blichtru ("bling bling"), impulsywność i hiperaktywność zniechęciły francuski elektorat. Utracił poparcie wielu wyborców swej własnej partii z powodu polityki wewnętrznej oraz za sprawą skandali; i utracił poparcie lewicy z powodu innych rozwiązań koncentrujących się na kwestiach emerytur i rynku pracy.

Najważniejsze jednak, że Sarkozy doszedł do władzy z hasłem: "Pracować więcej, by więcej zarabiać". Cóż, ludzie pracują więcej, ale więcej nie zarabiają. Standard życia, który obiecał poprawić za swej prezydentury, nie polepszył się.

PAP: Czy zapowiadane przez Sarkozy'ego zmiany dotyczące ewentualnego wyjścia z Schengen i Hollande'a dotyczące renegocjowania paktu fiskalnego są w jakiś sposób niebezpieczne dla UE, czy jest to tylko gra polityczna nastawiona na poklask wyborców?

V.Schmidt: Większość z tych zapowiedzi to wewnętrzna gra, jako że żaden z kandydatów nie może zrobić wiele bez udziału reszty UE. Reforma paktu fiskalnego wymaga zgody innych państw członkowskich. Jest to więc mało prawdopodobne. Bardziej prawdopodobne jest, że kolejny traktat lub jakaś forma porozumienia zostanie osiągnięta wraz z paktem fiskalnym, który stymuluje wzrost gospodarczy.

Co do Schengen to państwa członkowskie uzgodniły już, żeby go udoskonalić, lecz Sarkozy oczywiście nie doprowadzi do tego, by Francja opuściła strefę Schengen.

Vivien Schmidt jest prof. stosunków międzynarodowych i nauk politycznych, szefuje Centrum Studiów Europejskich na Uniwersytecie Bostońskim.