"Kluczowe pytanie, jakie się pojawia dzisiejszego wieczoru to takie, jak będą głosować wyborcy Marine Le Pen w drugiej turze. Udało się jej zebrać około 20 proc. głosów. To jest rezultat bardzo dobry, chyba najlepszy w historii partii, lepszy nawet niż 10 lat temu, gdy jej ojcu udało się wejść do drugiej tury.

Kampania przez najbliższe dwa tygodnie to będą różnego rodzaju umizgi, aby uzyskać jak najwięcej głosów zwolenników Le Pen. Hollande na pewno będzie kontynuował kampanię piętnowania Sarkozy'ego, natomiast Sarkozy będzie starał się zwracać uwagę na kwestie finansowe. Będzie chciał pokazać, że program Hollande'a jest finansowo nie do utrzymania i że tylko on Sa gwarantuje ład, stabilność i bezpieczeństwo. Będziemy mieli więc najprawdopodobniej kampanię negatywną. Pojawią się też nowe hasła i nowe koncepcje. Jeśli Sarkozy chce myśleć o zwycięstwie, na pewno nie może koncentrować się na swoim bilansie, tylko musi coś zaproponować.

Zobaczymy, czy uda się operacja zauroczenia zwolenników Marine Le Pen. Wśród tego elektoratu jest spora niechęć do Sarkozy'ego i może skończyć się to tym, że ci ludzie po prostu nie pójdą głosować. Myślę, że spora część elektoratu Le Pen tak właśnie zrobi, ale będzie też spora część, która zagłosuje na Sarkozy'ego z obawy przed socjalistami.

Marine Le Pen wcale nie musi zależeć na zwycięstwie Sarkozy'ego. Jego klęska mogłaby doprowadzić do rozpadu UMP (Unia na rzecz Ruchu Ludowego, której przywódcą jest Sarkozy - PAP), na czym sama Le Pen mogłaby skorzystać, tworząc nowy ośrodek polityczny i spychając pozostałości UMP do politycznego centrum.

Reklama

Na pewno nie można mówić o miażdżącym zwycięstwie Hollande'a. Na pewno wynik Sarkozy'ego to nie kompromitacja. Inne rządy w czasie kryzysu przegrały sromotnie wybory, tymczasem Sarkozy nie uzyskuje wcale bardzo złego wyniku. Mamy prawie remis z bardzo mocnym wskazaniem na kandydata socjalistów.