Dublin prawdopodobnie już w przyszłym roku poradzi sobie bez wsparcia finansowego Unii Europejskiej i MFW. To na razie jedyny przykład sukcesu strategii zaciskania pasa, jaką forsuje Berlin.
Irlandczycy głosowali w czwartek w referendum nad przyjęciem paktu fiskalnego. Dla strefy euro wynik głosowania ma tylko znaczenie psychologiczne: wystarczy, aby 12 z 17 państw unii walutowej ratyfikowało dokument, by wszedł on w życie. Dla Zielonej Wyspy referendum rozstrzygnie jednak, czy od 2013 r. kraj będzie nadal mógł korzystać ze wsparcia UE i MFW.
W czwartek rentowność 10-letnich irlandzkich obligacji wynosiła 8,2 proc., wyraźnie powyżej progu 7-proc. uważanego przez finansistów za maksymalną stawkę pozwalającą na uzyskanie kapitału od inwestorów. Jednak w ciągu dwóch lat rentowność bonów skarbowych Irlandii spadła o połowę, bo inwestorzy docenili kolosalne starania władz na rzecz uzdrowienia finansów publicznych. W tym czasie rząd ograniczył wydatki i zwiększył dochody budżetowe aż o 24 mld euro, co odpowiada 15 proc. PKB. To przełożyło się m.in. na spadek pensji w sektorze publicznym o 12 proc., a w sektorze prywatnym o 20 proc.
Reklama
W środę Komisja Europejska uznała, że do tej pory irlandzki rząd wypełnił wszystkie zalecenia zawartego w listopadzie 2010 r. porozumienia o wsparciu finansowym UE i MFW. Kraj zasadniczo obniżył deficyt budżetowy, który w tym roku ma wynieść 8,3 proc. PKB wobec 13,1 proc. rok wcześniej. W przeciwieństwie do Grecji i Portugalii, Irlandia już od 2011 r. rozwija się, choć bardzo anemicznie. W tym roku, zdaniem Komisji Europejskiej, jej PKB zwiększy się o 0,9 proc., a w roku przyszłym o 1,9 proc.
Przełamanie recesji to efekt ograniczenia kosztów pracy i obciążeń dla firm, ale nie tylko. Mimo presji ówczesnego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego, który w zamian obiecywał obniżenie oprocentowania funduszu pomocowego, irlandzki rząd nie ugiął się i utrzymał bardzo niski (12,5 proc.) podatek od zysku przedsiębiorstw (CIT). To pozwoliło Irlandii na utrzymanie napływu inwestycji zagranicznych i zwiększenia eksportu, który od zeszłego roku jest głównym motorem wzrostu.
Powrót do czasów celtyckiego tygrysa nie jest jednak w przewidywalnej przyszłości możliwy. Nawet w 2015 r. wzrost irlandzkiej gospodarki pozostanie zdaniem Brukseli skromny: 3 proc. Nad krajem ciąży ogromny dług (120 proc. PKB), który jest efektem wielkich kosztów ratowania banków pogrążonych z powodu załamania rynku nieruchomości. Wielu ekonomistów obawia się, że na tym nie koniec – banki będą potrzebowały nadal wsparcia państwa, bo w ich bilansach wciąż kryje się wiele niespłacalnych kredytów.
Problemem jest też bezrobocie (14,5 proc.), które pozostaje trzykrotnie większe niż w 2007 r., ostatnim roku przed kryzysem.