Wielki, zatłoczony od rana do północy, supermarket z barami, restauracjami, piwiarnią i winiarnią oraz innymi lokalami na każdym piętrze oferuje tysiące produktów przede wszystkim z północy Włoch. To tam właśnie najaktywniejszy jest mający oddziały w wielu krajach ruch Slow Food, którego celem jest obrona tradycyjnej kuchni poszczególnych regionów, opartej na lokalnych produktach i uprawach. Idea ta jest odpowiedzią na tzw. śmieciowe jedzenie, znane jako fast food.

Dziesiątki drobnych producentów z Lombardii, Piemontu, Emilii-Romanii i innych włoskich regionów wystąpiło z inicjatywą wspólnej sprzedaży artykułów z ich małych zakładów, posiadających wszelkie certyfikaty bezpieczeństwa, a także żywności ekologicznej, pochodzącej wyłącznie z miejscowych upraw.

Ruch Slow Food odgrywa - jak się podkreśla - strategiczną rolę w kontrolach jakości artykułów dopuszczanych tam do sprzedaży.

Kontrole te są wyjątkowo skrupulatne - wyjaśniło kierownictwo całej grupy. Takie zapewnienia są zaś konieczne wobec alarmującego, masowego zjawiska fałszowania żywności we Włoszech i sprzedaży jako ekologicznie czystych artykułów tych produkowanych z naruszeniem podstawowych norm sanitarnych.

Reklama

Informacje na ten temat media przynoszą każdego dnia. Jedne mówią o importowanej niemieckiej mozzarelli skażonej bakterią, która po otwarciu opakowania zmienia kolor na niebieski, o serach pochodzących z fabryk kontrolowanych przez kamorrę, o przecierach pomidorowych nielegalnie sprowadzanych z Chin i oznaczanych na etykietkach jako włoskie, inne o przestępczej praktyce sprzedaży jako czystej oliwy z oliwek oleju najniższej jakości czy nawet fałszowania trufli. Ten ostatni proceder, ujawniony niedawno, polegał na nasączaniu sztucznymi olejkami zapachowymi bezwartościowych grzybów, sprowadzanych z północnej Afryki.

"Dobre, czyste i takie, jak trzeba" - tak określane są tysiące produktów i przetworów w miejscu, które już rzymska prasa określa mianem mekki wielbicieli najlepszej tradycyjnej włoskiej kuchni.

Jednocześnie zauważa się, że miejsce to pełni również rolę edukacyjną, ponieważ we Włoszech, kolebce zdrowej diety śródziemnomorskiej - jak wynika z sondaży - wciąż panuje bardzo niska świadomość tego, jak ważna jest jakość żywności.

Dlatego producenci i sprzedawcy skupili się także na funkcji dydaktycznej tego wielkiego ośrodka żywności, dysponującego całym piętrem centrum konferencyjnego. Organizowane są tam liczne kursy kulinarne, także dla turystów, którzy kilka dni pobytu w Rzymie chcą poświęcić na naukę gotowania, przygotowania pizzy czy szkolenie dotyczące kuchni poszczególnych regionów Italii lub produkcji wina.

Na prawie 16 tys. metrów kw. dawnego terminalu kolejowego przy stacji Ostiense znajdują się setki metrów półek z najwyższej klasy makaronami, dziesiątkami rodzajów mąki do pieczenia chleba, wina z małych winiarni, piwa z niewielkich browarów, najwyższej klasy octem balsamicznym, przyprawami zebranymi z włoskich pól. Puszki i słoiki z podstawowym składnikiem włoskiej kuchni, przecierem z pomidorów, mają certyfikaty z miejscem ich zbioru. Wielką popularnością cieszą się tradycyjne włoskie napoje gazowane, produkowane pod nadzorem Slow Food, przede wszystkim chinotto z małego gorzkiego owocu cytrusowego, podobnego do pomarańczy.

Jedyne takie miejsce w Wiecznym Mieście odwiedzane jest przez tysiące ludzi mimo cen zazwyczaj znacznie wyższych niż przeciętne w handlu. Litr oliwy kosztuje tam powyżej 10 euro, kilogram parmezanu - 24 euro, paczka makaronu średnio dwa razy drożej niż w sieciach sprzedaży, a czekolada nawet cztery razy więcej.

Podobnych luksusowych supermarketów, założonych przez przedsiębiorcę z północy Włoch Oscara Farinettiego, jest już 19, w tym osiem w Japonii i jeden w Nowym Jorku. Pozostałe są na północy Włoch. Nowy punkt otwarty w Rzymie jest największy z dotychczasowych.