Do takiego pomysłu namawiał Dmitrij Miedwiediew na zakończonej w weekend konferencji państw WNP w Jałcie.
Z taką propozycją wystąpił również szef rosyjskiego państwowego banku WTB Andriej Kostin. Jego zdaniem włączenie rubla przez ukraiński bank centralny do pierwszej kategorii walut (tzn. łatwo wymienialnych) jest niezbędne ze względu na to, że aż 40 proc. operacji finansowych między Moskwą a Kijowem rozliczanych jest w rosyjskiej walucie (m.in. płatności za gaz).
Podwyższenie rangi rubla przez NBU to także konieczny warunek do włączenia go do ukraińskiej rezerwy walutowej, za czym lobbuje Moskwa. Jednak propozycja Rosjan spotkała się z odmową ze strony ukraińskiego premiera Mykoły Azarowa. Kijów nie spieszy się do tego, by trzymać oszczędności w niestabilnym rublu, mocno uzależnionym od wahań cen ropy na światowych giełdach surowcowych.
Umiędzynarodowienie rubla to kluczowy element zagranicznej polityki Kremla, skierowanej na utrzymanie wpływów w byłych republikach radzieckich. W regionie roi się od promowanych przez Moskwę projektów integracyjnych (np. Związek Białorusi i Rosji, Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym czy Unia Celna Rosji, Białorusi i Kazachstanu). Nie przynoszą one jednak pożądanych przez Moskwę rezultatów. W ciągu 19 lat budowania strefy wolnego handlu w ramach WNP jej członkami stały się zaledwie trzy z jedenastu krajów Wspólnoty (Rosja, Białoruś i Ukraina, która dołączyła do umowy w połowie września).
Reklama