Kreml i MSZ ujawniły, jakie kwoty przeznaczają na analizy dotyczące spraw zagranicznych. Większość z nich jest pisana przez ekspertów zewnętrznych związanych z renomowanymi instytutami czy uniwersytetami. Z danych wynika, że Rosja nie stawia w centrum zainteresowania państw takich jak Polska. Większość zamawianych materiałów dotyczy sytuacji w byłym ZSRR, czyli dzisiejszej Wspólnocie Niepodległych Państw i krajach bałtyckich. Właśnie analizy dotyczące wyłącznej strefy wpływów – jak uważa Moskwa – są najlepiej wyceniane, pisze magazyn „Włast”.

Rosja wciąż ma sentyment do byłego ZSSR

Kreml korzysta z porad ośrodków analitycznych w kształtowaniu swojej polityki zagranicznej. Dziesięć na dwanaście raportów, które zamówiła w ubiegłym roku administracja prezydenta Władimira Putina, dotyczyło krajów byłego Związku Radzieckiego. Najwięcej – bo aż 600 tys. rubli (ok. 60 tys. zł) – dostało od Kremla Centrum Współpracy Humanitarnej za analizę dotyczącą zmian, które zachodzą w krajach Zakaukazia (w Gruzji, Armenii i Azerbejdżanie). Za badania nad tym samym regionem ponad 400 tys. rubli (40 tys. zł) dostała także związana z MSZ agencja informacyjna Ria Novosti. Z kolei centrum Północ – Południe za notatkę poświęconą obecności rosyjskiego kapitału na południowym Kaukazie dostało 370 tys. rubli (37 tys. zł).

Ukraina i kraje bałtyckie

Reklama

Kreml i MSZ są również żywotnie zainteresowane Ukrainą. W ciągu ostatniego roku administracja Putina zamówiła od ekspertów badania dotyczące propozycji federalizacji Ukrainy. Wielkie zainteresowanie na Kremlu budzą też kraje bałtyckie. Administracja prezydenta zapłaciła 360 tys. rubli (36 tys. zł) za badania nad wpływem grup biznesowych na łotewską politykę. Z kolei za przegląd ustawodawstwa chroniącego mniejszości narodowe w Estonii i na Litwie ponad 337 tys. rubli (ok. 33,7 tys. zł) dostał moskiewski państwowy Instytut Stosunków Międzynarodowych (MGIMO) – nazywany kuźnią kadr dla rosyjskiej dyplomacji i wywiadu. Kilka raportów dotyczyło też regionu Azji Środkowej i Mołdawii. Łącznie na usługi ośrodków analitycznych Kreml wydał 4,5 mln rubli (ok. pół miliona złotych).

Lukratywny biznes

– Badanie nad krajami byłego ZSRR to najbardziej lukratywny biznes, jeżeli chodzi o rynek analityki – mówi w rozmowie z DGP Siergiej Markow, były doradca Putina i eksdeputowany do rosyjskiej Dumy z ramienia Jednej Rosji. – Nie można powiedzieć tego o Polsce. Zajmuje się nią zaledwie kilku entuzjastów, którzy mają emocjonalny związek z Polską. Warszawa nie jest w centrum zainteresowania kręgów władzy – dodaje. Kreml publikuje swoje zlecenia w dziedzinie polityki zagranicznej na oficjalnej stronie zamówień państwowych. Robi to raz do roku w lipcu z terminem realizacji we wrześniu. Po raz pierwszy po tę praktykę Kreml sięgnął w 2010 r., gdy zlecił opracowanie badań nad umową o europejskim bezpieczeństwie.

Z kolei – jak pisze „Włast” – MSZ głównie korzysta z nieodpłatnej pomocy swoich ośrodków analitycznych w ramach państwowych uniwersytetów. Największym zaufaniem w resorcie cieszy się MGIMO i moskiewska Akademia Dyplomatyczna. Jak pisze prorządowa „Rossijskaja Gazieta”, podobnym do MGIMO zapleczem intelektualnym dla władz jest m.in. Centrum Polsko- Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia (CPRDiP), działające również w Polsce. Jak zapewnia Fiodor Łukjanow, redaktor naczelny czasopisma „Rosja w polityce globalnej” – korzystanie z pomocy ośrodków analitycznych w procesie kształtowania polityki zagranicznej to novum we współczesnej Rosji.

W USA taki system funkcjonuje od lat. Jak szacuje Uniwersytet w Pensylwanii, w tematyce międzynarodowej specjalizuje się aż 1,7 tys. takich ośrodków. Największą popularnością cieszy się działający od ponad 90 lat Brookings Institution. To właśnie z tym ośrodkiem konsultowały się amerykańskie władze przy opracowaniu planu Marshalla czy tworzeniu struktur ONZ. Ubiegłoroczny budżet Brookings, na czele którego stoi przyjaciel Billa Clintona, Strobe Talbott, wyniósł 87 mln dol. Z kolei w przypadku działającego od 1946 r. RAND Corporation, który zrzesza 800 badaczy, budżet wynosi 250 mln dol. Z kolei agencja Booz Allen Hamilton w 2011 r. dostała od władz USA zlecenia warte 4 mld dol.