Przez lata płaciliśmy podatek drogowy, który ustawowo miał iść na polepszenie dróg, ale był chowany do kieszeni przez państwo. Teraz byłyby pieniądze na lepsze oznakowanie dróg, które w Polsce jest na poziomie skandalicznym, na wprowadzenie ograniczeń dla tirów w małych miejscowościach położnych nie na wielkich szlakach transportowych, na zbudowanie rond tam, gdzie są niebezpieczne skrzyżowania.

Nie jest jednak jasne, czyja byłaby to odpowiedzialność. Oto kilka przykładów, jakie znam dzięki stałym jazdom po szosie terespolskiej. Przejście dla pieszych, a ograniczenie do 70 km postawione tuż przed nim, jakby ktoś mógł wyhamować na trzech metrach. Łagodny zakręt, oznakowany i ograniczenie do 50 km. Ostry zakręt – brak jakichkolwiek znaków. Przez naszą wieś tiry jeżdżą z szaloną prędkością, a muszą pokonać dwa ostre zakręty i jeden pod kątem prostym, co sprawia, że można stać i czekać, jak ciężarówka wyląduje w rowie lub w domu obywatela, który na swoje nieszczęście mieszka na rogu. Wielokrotne próby wprowadzenia zakazu dla tirów, które jeżdżą przez naszą wieś na przejście graniczne w Sławatyczach i w ten sposób omijają posterunki policji, nic nie dały, bo droga powiatowa, decyzja wojewódzka, nikt nie wie, kto miałby zadziałać. Nie mówię już o nonsensownych tablicach pokazujących kierunki. Na drodze Lublin – Zamość nagle jest tablica ze strzałką wskazującą na Wrocław. Dlaczego?

Wydaje się, że jedna z najcięższych polskich chorób polega na braku wyobraźni. Zgadzam się, kierowcy, którzy jeżdżą w szaleńczym tempie, wyprzedzają na trzeciego czy nie włączają kierunkowskazu, kiedy mają zamiar skręcić, ale nagle zwalniają – to ludzie pozbawieni wyobraźni. Ale ci wszyscy anonimowi decydenci, którzy przy pomocy znaków drogowych regulują ruch, są tej wyobraźni pozbawieni w identycznym stopniu. Na czym polega brak wyobraźni i jak wiąże się z ludzkim bezpieczeństwem?

Otóż, kiedy jest zimno lub wszystko wskazuje na to, że będzie deszcz, człowiek na ogół ma dość wyobraźni, żeby się odpowiednio ubrać. Ale to jest kres indywidualnych możliwości. Bowiem kiedy istnieje chociażby niewielkie prawdopodobieństwo, że zza zakrętu wyłoni się samochód jadący z przeciwka, wielu kierowców i tak wyprzedza, bo prawdopodobieństwo jest niewielkie. Przecież to zwyczajna głupota, czyli brak wyobraźni. Namalowanie znaku stop na jezdni, ale niepostawienie odpowiedniej tablicy (setki przykładów), to także głupota, bo, jak wiadomo, w Polsce bywa zima i znaków namalowanych na jezdni czasem nie widać.

Reklama

Skąd się bierze taki brak wyobraźni, który dostrzegamy także w wielu innych sytuacjach życiowych (pożyczanie pieniędzy na horrendalny procent, wyjazdy turystyczne z podejrzanymi firmami czy malutkie dzieci same maszerujące szosą do przedszkola)? Otóż brak wyobraźni polega na niezdolności do myślenia o przyszłości, nawet tej najbliższej. Wiemy, że racjonalne rozumowanie nie gwarantuje, że będzie tak, jak przewidzieliśmy, bo w wielu sytuacjach przypadek czy zbieg okoliczności niszczy nasze plany, jednak musimy planować, bo inaczej będziemy zdani na zupełnie irracjonalne wyroki losu, co najczęściej skończy się źle.

Planowanie zostało skompromitowane przez miniony ustrój, a także przez neoliberałów, którzy ślepo wierzą w działanie niewidzialnej ręki rynku. Jednak nieplanowanie, czyli odmowa uruchomienia wyobraźni lub niezdolność do posługiwania się wyobraźnią, świadczy przede wszystkim o głupocie. Los rozumu jest na tym świecie nie najlepszy, ale jakie inne metody kierowania naszym losem mamy do dyspozycji? Tylko intuicję, która czasem bywa bardzo przydatna, ale tylko czasem. Planowania zwłaszcza należy wymagać od władz administracyjnych, jest to – w gruncie rzeczy – ich podstawowe zadanie. Jeżeli nie potrafią się z tego zadania wywiązać w przypadku tak banalnej sprawy jak oznakowanie dróg, to obawiam się, że w wielu innych przypadkach jest jeszcze znacznie gorzej.