Co napisała giełda, nie wiadomo. – Przekazaliśmy informacje, o jakie poprosił KNF – potwierdził Błażej Karwowski, rzecznik prasowy giełdy. Nie chciał jednak powiedzieć, co znalazło się w piśmie. – Z punktu widzenia GPW istotne będą przede wszystkim wyniki wspólnych analiz przeprowadzone przez zespoły, jakie 10 stycznia zostały powołane w uzgodnieniu z domami maklerskimi – stwierdził.
IDM swoich odpowiedzi nie taiła. Izba po raz kolejny ostro skrytykowała wydłużenie notowań. Przytoczyła dane, które wskazują, że wydłużenie godzin handlu na warszawskim parkiecie nie przyniosło oczekiwanego przez zarząd GPW rezultatu w postaci zwiększenia atrakcyjności naszego rynku dla zagranicznych podmiotów, a co za tym idzie wzrostu obrotów. Wskazała, że udział poszczególnych grup inwestorów w obrotach akcjami w pierwszej połowie 2010 r. i pierwszym półroczu 2011 r. (czyli już po wydłużeniu sesji) był prawie taki sam. W przypadku podmiotów zagranicznych wynosił odpowiednio 47 i 48 proc.
Maklerzy wskazują, że w trakcie sesji najwięcej transakcji przypada na czas zaraz po otwarciu i przed zamknięciem. Popołudniowy marazm, który przypadał na godziny 12–13, teraz jest o godzinę wydłuży i trwa do 14. Spadła zatem płynność. W opinii Izby GPW – zaliczana do grupy rynków wschodzących – powinna raczej zsynchronizować swój harmonogram z podobnymi rynkami, tymczasem u nas handluje się dłużej.
Reklama
Wydłużenie sesji negatywnie odbiło się za to na finansach brokerów, ponieważ zwiększyło koszty ich działalności. Koszty działalności maklerskiej wzrosły w 2011 r. o 100 mln zł. Na koniec III kw. 2012 r. cała branża miała blisko 34 mln zł straty – podkreśla IDM.
Izba od początku negatywnie oceniała pomysł wydłużenia notowań. „Dwuletni okres funkcjonowania decyzji o wydłużeniu sesji giełdowej potwierdził słuszność obaw środowiska” – napisali przedstawiciele IDM w liście do KNF.