Liczyć można było na zachowanie niemieckich obligacji w odpowiedzi na presję na peryferiach, ale sygnały z niemieckiego Ministerstwa Gospodarki, które zakłada przyśpieszenie wzrostu gospodarczego w ciągu bieżącego roku, pchnęły rentowność 10-letniej obligacji w okolice 1,63%. Poranek dla Bunda jest nieco przyjaźniejszy: lżejszy kalendarz publikacji kieruje uwagę na problemy peryferiów, które oferują dzisiaj dług krótkoterminowy, i choć Włochy i Hiszpania nie powinny mieć problemów z uplasowaniem bonów skarbowych, jest to czynnik karmiący wzrosty spreadów na rynku europejskim. Nie bez znaczenia dla siły bezpiecznych benchmarków są poranne doniesienia o próbach nuklearnych w Korei Północnej – wzrost zagrożenia na rynku globalnym ogranicza presję wzrostową rentowności Bunda I UST.

Z punktu widzenia czynników lokalnych, polski rynek stopy „dociera się” i dostosowuje do warunków po lutowym posiedzeniu RPP. Jesteśmy w punkcie materializacji większości scenariusza obniżek stop procentowych w Polsce; mniejsza jest więc wrażliwość rynku obligacji na te czynniki, które potwierdzają bieżącą słabość w gospodarce. Pod koniec roku rynek dyskontował scenariusz redukcji stopy do 2,75%, obecnie celem wyznaczanym przez rynek FRA jest strefa 3,25%. Zwracaliśmy niejednokrotnie uwagę ze połowa cyklu, w tym wypadku przejście przez stopę RPP psychologicznego poziomu 4,00%, zaczyna na krzywej rentowności oraz ( a w tym cyklu przede wszystkim) krzywej IRS, proces stromienia, czyli zwiększania różnicy w kwotowaniu rentowności papierów długoterminowych w stosunki do krótkich stawek. Warto zwrócić uwagę , iż wzrost stawek na długim końcu i oscylowanie rentowności DS1023 w okolicy 4,05% nie szło w parze ze wzrostem premii za ryzyko na polskiej krzywej w długim terminie, co na początku roku można było wiązać z obawami o kondycję polskiej gospodarki i spadek zaufania inwestorów do Polski w obliczu silnego pogorszenia koniunktury. Słabość gospodarki wciąż determinuje zachowania głównych banków centralnych na świecie ale również wśród polskich (poniekąd) peer'ów, czyli Czech i Węgier gdzie presja na dalsze poluzowywanie warunków monetarnych jest wysoka (a w Czechach koncentruje się na osłabieniu CZK).

Można było liczyć na szanse przeniesienia czeskiego efektu wynikającego ze spadku inflacji konsumenckiej znacznie poniżej prognoz w styczniu 2013 roku na polski rynek (1,3%m/m wobec 1,5% przy braku czynników popytowych pchających inflację wzwyż; to czynniki administracyjne - głownie podwyżki VAT decydowały o wzroście cen w skali miesiąca); nie doszło jednak do wzrostu wrażliwości polskiego rynku na perspektywę podobnego do czeskiego czyi gołębiego sygnału ze strony publikacji polskiego wskaźnika cen. Komentarze płynące bowiem wczoraj z RPP stały de facto po stronie czynników ograniczających skłonność rynku do odreagowania. Poranny ruch spadkowy polskich rentowności, determinowany luką otwarcia na wykresach niemieckiego benchmarku (rentowność oscylowała wokół poziomu 1,58% wobec zamknięcia poprzedniego tygodnia w strefie 1,62% w poprzedniej tygodniu) został zanegowany i w znacznym stopniu był to efekt komentarza jednej z największych w obecnym cyklu zwolenniczek radykalnego poluzowywania warunków monetarnych czyli E.Chojny-Duch. Zwróciła ona bowiem uwagę, na zmianę warunków prowadzenia polityki pieniężnej. W jej ocenie stopa procentowa RPP jest za wysoka i w obecnym cyklu spowolnienia powinna się znajdować na poziomie 3,0-3,25%, uwzględniając (co ważne) poziom stóp w kategoriach realnych (czyli z uwzględnieniem inflacji) ale pomimo spóźnienia Rady ze swoimi decyzjami, doganianie tego poziomu jest niewłaściwie. „Każdy miesiąc pokazuje nam inne uwarunkowania, ale patrzymy też na przyszłość - rok 2014 jest rokiem optymistycznym", co wynika głównie z bazowego scenariusza (różniącego się co do skali ale nie co do tendencji), a wskazującego, że druga polowa roku ma przynieść odbicie cykliczne w gospodarce polskiej (jak i u głównych partnerów handlowych Polski). Słowa E.Chojny-Duch są po części dopełnieniem, a po części echem wypowiedzi czołowego zwolennika radykalnych cięć czyli A.Bratkowskiego, który chciał (mówiąc w listopadzie 2012 roku) minimum cyklu obniżek (3,0%) osiągnąć na początku roku i wtedy pozwolić sobie na obserwowanie sytuacji zewnętrznej i/bądź czekanie na pierwsze oznaki ożywienia. Im głębiej w las …im dalej w rok… tym więcej prawdy w stwierdzeniu, że momentum poluzowywania pieniężnego mamy już w Polsce za sobą. Spadek inflacji CPI przypomni z pewnością o realnym miejscu na dalszą obniżkę stóp w ciągu najbliższych miesięcy – prawdopodobieństwo marcowego ruchu jest wysokie – w liczbie mnogiej o obniżkach wypowiadała się wczoraj A Zielińska-Głębocka, która uznaje dotychczasowe 100 punktów bazowych za niewystarczające „biorąc pod uwagę słabe dane makro oraz brak presji inflacyjnej”. Ale te wypowiedzi pozostają raczej w tle komentarza E.Chojny-Duch. Z ciekawością będziemy oczekiwać publikacji opisu dyskusji po ostatnim posiedzeniu – w tym głosowanych wniosków o redukcje.

Zgodnie z naszymi oczekiwaniami „lekka” zmiana warunków na szerokim rynku finansowym skłoniła Ministerstwo Finansów do zwrócenia się na rynek z bezpieczną ofertą. Na jutrzejszej aukcji zostaną zaproponowane obligacje OK0715 i WZ0124 za 3-5 mld PLN. Wobec wcześniej planowanej oferty w przedziale 2-6 mld PLN uwzględniając w planie obligacje DS1023 oraz WS0429. Presja na wzrosty rentowności i stawek na rynku pieniężnym jest w mocy ale najprawdopodobniej oczekiwać można pewnej stabilizacji po wczorajszych wzrostach. W krótkim terminie, perspektywa aukcji może osłabiać krótki koniec.

Reklama