Takiego zdania jest przewodniczący Rady Gospodarczej i były premier Jan Krzysztof Bielecki. „To niemal pewne” – powiedział podczas dyskusji zespołu redakcyjnego Bloomberga 15 marca w Warszawie. „Myślę, ze minimalny wzrost wyniesie około 100 pkt. bazowych więcej niż w Niemczech, gdzie gospodarka powinna rozwijać się w tempie 0,4 proc.” – dodał.

Zapowiedzi Bieleckiego, w latach 2003–2010 prezesa banku Pekao SA, odpowiadają średnim szacunkom 34 ekonomistów z ankiety przeprowadzonej przez Bloomberga oraz przewyższają prognozy Komisji Europejskiej, która na ten rok dawała polskiej gospodarce 1,2 proc. wzrostu.

Optymizm Bieleckiego to efekt rozmów z jego znajomymi, niegdyś kierowcami ciężarówek, dziś szefami największych firm logistycznych a także z Larsem-Henrikiem Röllerem, doradcą gospodarczym kanclerz Angeli Merkel.

„Mogę się powołać na pewne nieformalne wskaźniki wzrostu. Moi koledzy, którzy prowadzą firmy logistyczne, są entuzjastyczni. Styczeń był dla nich lepszy niż rok temu, a przecież pierwszy kwartał 2012 r. zaliczali do udanych. Widzą postęp.” – powiedział Bielecki.

Reklama

Polska gospodarka zaczęła zwalniać z powodu ograniczenia wewnętrznego popytu i recesji w strefie euro, która zahamowała eksport. Dochody budżetu państwa na 2013 r. wyliczono, opierając się na 2,2-procentowym wzroście i inflacji ponad dwukrotnie wyższej niż lutowe 1,3 proc. Zdaniem Bieleckiego to spowolnienie może stanowić ciekawe wyzwanie dla Ministra Finansów Jacka Rostowskiego.

Ministerstwo Finansów podało, że dochody budżetu państwa na koniec lutego zmalały o 1,2 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem, głównie ze względu na mniejsze o 18 proc. wpływy z VAT i podatków akcyzowych.

>>> Czytaj też: Wpływy z VAT i akcyzy niższe. Może zabraknąć pieniędzy w budżecie

Bielecki uważa, że ponieważ pomoc z tytułu bodźców fiskalnych byłaby nieznaczna, a ze strefy euro może nadciągnąć nowa porcja „złych wieści”, polski bank centralny będzie rozważał kolejną obniżkę stóp procentowych, które 7 marca ustalił niespodziewanie na poziomie 3,25 proc.

Polska planuje zmniejszenie deficytu budżetowego do 3 proc. PKB, by zakończyć nadzorowaną przez Komisję Europejską procedurę dla nadmiernego deficytu. Jeszcze w 2010 r. polski deficyt wynosił 7,9 proc. PKB, zaś w roku ubiegłym już tylko 3,5 proc.

„Próba skorygowania finansów publicznych o 5 pkt. proc. nie może być obojętna dla wzrostu gospodarczego” – powiedział Bielecki. „Jeśli w tym samym czasie próbuje się zacieśnić politykę monetarną i obostrzyć regulacje bankowe, to nie należy spodziewać się cudów.”.

Tymczasem Polska cieszy się ze stabilności złotego i z zainteresowania długofalowych inwestorów krajowymi obligacjami. Bielecki porównuje tę sytuację do wczesnych lat 90., kiedy jako premier musiał pertraktować z kanclerzem Niemiec: „Helmut Kohl ciągle powtarzał, że Polska jest nieprzewidywalna. Moim zdaniem dzisiaj to się zmieniło, jesteśmy bardziej przewidywalni także politycznie.”.

Donald Tusk powiedział otwarcie, że myśli o ubieganiu się w wyborach o trzecią kadencję. „Odpukać, jak na razie ryzyko polityczne zniknęło z polskiego horyzontu” – uważa Bielecki.

>>> Polecamy: Die Welt: Europa będzie jeszcze potrzebować polskich cnót gospodarczych

ikona lupy />
Jan Krzysztof Bielecki / Bloomberg
ikona lupy />
Premier Donald Tusk / Bloomberg