Bjarni Benediktsson, którego Partia Niepodległości prowadzi w sondażach przed kwietniowymi wyborami, uważa, że przyjęcie euro przysporzyłoby obciążonej gospodarce wyspy kolejnych problemów. „Gdyby zależało to tylko ode mnie, to chciałbym, żeby gospodarka Islandii odradzała się, pozostając przy koronie. Musimy pamiętać, że przyjęcie innej waluty mogłoby skonfrontować nasz kraj z problemami, których dotąd nie znaliśmy, np. z bezrobociem” – powiedział w wywiadzie.

43-letni Benediktsson próbuje odzyskać władzę dla swojej partii, która w 2009 r. musiała oddać rządy pod naciskiem fali ulicznych protestów spowodowanych załamaniem się gospodarki. Do kraju wrócił już wzrost, lecz Islandia musi jeszcze zlikwidować kontrolę walutową, nie wywołując przy tym nowego kryzysu.

W 2008 r. islandzkie banki nie wywiązały się z należności na kwotę 85 mld dol., doprowadzając kraj do zapaści. Dziś Islandia jest poważana za skuteczną walkę z kryzysem, m.in. za zmuszenie posiadaczy obligacji do poniesienia strat. Decyzja rządu o wdrożeniu kontroli kapitału, by zapobiec wyprzedawaniu koron zyskała poparcie Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

>>> Czytaj też: Najpierw obywatele, potem rynki - sposób Islandii na wyjście z kryzysu

Reklama

Benediktsson powiedział, że popiera pomysł umorzenia części należności banków w koronach. Jego partia będzie chciała zniwelować niepewność polityczną w kraju i napędzić wzrost przez cięcia podatków. Zamierza także stymulować rybołówstwo oraz przemysł energetyczny.

Tymczasem Minister Spraw Zagranicznych i socjaldemokrata Össur Skarphéðinsson w ubiegłym tygodniu zaznaczył, że przyjęcie euro jest jedynym „poważnym” rozwiązaniem dla Islandii. Zarówno Minister Finansów Katrín Júlíusdóttir, jak i prezes banku centralnego Már Guðmundsson są zdania, że jeżeli kraj zrezygnuje z restrykcji walutowych, prawdopodobnie nieprędko doczeka się zupełnego uwolnienia korony.

Zmianie waluty sprzeciwia się jednak także druga siła opozycyjna – Partia Postępu. „Na krótką i średnią metę musimy zaakceptować fakt, że pozostaniemy przy koronie, czy się nam to podoba, czy nie” – powiedział jej przewodniczący Sigmundur Davíð Gunnlaugsson. „Bez względu na to, co będzie w przyszłości, trzeba naszej walucie stworzyć solidne fundamenty” – dodał.

W przedwyborczym sondażu z 15 marca prowadzi Partia Niepodległości z 26,8 proc. głosów a tuż za nią plasuje się Partia Postępu z wynikiem 25,5 proc. Na rządzące partie socjaldemokratów i zielonych zamierza głosować odpowiednio 14 i 8,9 proc. wyborców.

Islandia zawiesiła nawiązane w 2010 r. rozmowy akcesyjne z UE. W ankietach większość Islandczyków sprzeciwia się członkostwu wyspy w Unii. Jeśli Partia Niepodległości wygra wybory, zamierza zatrzymać proces akcesyjny, zaś Partia Postępu przed podjęciem jakichkolwiek kroków chce przyjrzeć się dalszemu rozwojowi wypadków w Europie, który może zaowocować podziałem wspólnoty na dwa bloki. Zdaniem Davíða Gunnlaugssona jest za wcześnie, by w tych wyborach dyskutować o zmianie waluty.

>>> Polecamy: Islandia nie wierzy już w materializm. Kryzys zmienił społeczeństwo

ikona lupy />
Panorama Reykjaviku, stolicy Islandii / Bloomberg